czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6


 ...las. Pachniało drzewami, które były ogromne. W pomieszczeniu, w którym umieszczony był las, a raczej puszcza, ustawiona była temperatura. Słońce kryło się za chmurami przez co było w cieni chłodno, a na słońcu ciepło. Pogoda była w sam raz.
- Jeden z każdej grupy, zabierze dwa bidony w małym plecaku wraz z kanapkami każdy ma po trzy.-powiedziała Gallia.
-Ja wezmę.-odezwał się Niro i zarzucił sobie plecak na plecy. Z drugiej drużyny, w której była Det plecak wziął twi'lek.
- W lesie są pułapki, dlatego powinniście być otwarci na moc. W plecakach macie również kanapki, bo mistrz Yoda uważa, że w drużynie są osoby, które nie wytrzymają długo bez jedzenia.
- spojrzała się w tej chwili na Chazera, który grzebał w plecaku Niro. Najwidoczniej sprawdzał, czy na pewno są w nim kanapki. Po sekundzie zorientował się, że to o nim mowa i odsunął się od plecaka na długość ręki.- Dobrze. Teraz przetransportuję grupę Deturi na drugi kraniec lasu. Na wystrzał z blastera możecie ruszać. Pamiętajcie jednak, że las kryje wiele niebezpieczeństw.
Obrzuciła obie grupy niepokojącym spojrzeniem i zaprowadziła grupę Det na platformę, która po chwili powędrowała do drugiego brzegu lasu. Po kilku minutach usłyszeli strzał. Nie marnując czasu wbiegli do lasu. (Nie czuję, że rymuję :D) (Idula raperem xD) Mirlea została w tyle rozglądając się uważnie. Zamknęła oczy i przesondowała mocą cały teren w zasięgu jej wzroku. Jest! Kilka decymetrów pod ziemią zakopana była wiadomość.
- Hej! Zaczekajcie!- krzyknęła do oddalającej się grupy.
Wszyscy spojrzeli się na nią zdziwieni.Ati skupiła się i faktycznie wyczuła coś dziwnego pod ziemią. Ahsoka najwidoczniej też to poczuła, bo obie w tym samy momencie pobiegły w stronę koleżanki i zaczęły w trójkę kopać. Atari założyła skórzane rękawiczki, jeszcze w swoim pokoju, nieświadoma testu, więc było jej łatwiej kopać, gdyż twarda ziemia nie drażniła tak bardzo jej i tak delikatnych dłoni. Chazer i Niro też zaczęli grzebać w ziemi. Nie mogąc się oprzeć wyciągali czasami z niej grube, długie dżdżownice i rzucali nimi w dziewczyny, które zaczynały piszczeć i uciekać.
- Chazer przestań!- fuknęła Ahsoka, kładąc ręce na biodrach- To nie ładnie! Te dżdżownice też żyją!
Chłopiec nie spodziewał się takiego argumentu, i nie zauważył, gdy robak wsunął mu się pod koszulkę i zaczął szukać wyjścia.
- Aaa! To coś po mnie łazi!- zaczął wrzeszczeć i latać po lesie jak szalony. Nie spostrzegł się, kiedy dżdżownica wypadła z jego koszulki i została przez niego nadepnięta. Jednak grupa nie zwracała na niego uwagi, ponieważ udało im się wykopać kartkę z ziemi. Mirlea szybko ją rozwinęła i przeczytała:
- Jesteśmy tam, gdzie głębia, jesteśmy tam gdzie fal szum. Tam zaplątane w rośliny zadanie kolejne czeka na was już. Lecz by je dostać, zmierzyć się z nami musicie. Miecz w naszym królestwie nie działa, inną broń znaleźć powinniście. My wam zadanie po wygranej walce damy, lecz gdy przegracie pamiętajcie: z pustymi rękami was odsyłamy.
- No to wiadome, że są pod wodą.
Cała grupa nie wiedziała, co robić. Nie umieli oddychać pod wodą!
- Przydałby się Selkath.- powiedziała Mirlea.
- Najlepiej gdybyśmy wszyscy nimi byli.- rzucił niepewnie Niro.
- A po co nam Selkath?
- Ymm...Zastanówmy się. Po pierwsze. Mieszkają pod wodą, a po drugie są bardzo rozgarnięte i spokojne.
- Na pewno nie bardziej od Mirley.
- Taak, bo dorosły Selkath ma umysł lepiej rozwinięty od pięciolatki. Może jeszcze powiesz, że mistrz Yoda to półmetrowa, stara, pomarszczona jaszczurka?- powiedziała Atari.
- Nie, ale chyba powinienem mu powiedzieć, co o nim sądzisz.
- Ja wcale...- zaprzeczyła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- To skąd taki pomysł?
- Nie kłóćcie się!- wrzasnęła Mirlea. - Musimy znaleźć jezioro.
  Cała piątka pobiegła przed siebie by szukać jeziora. Po pięciominutowym biegu dobiegli do celu.
- Patrzcie!-powiedziała Ati. Obok średniej wielkości kamienia, na ręczniku leżał aparat tlenowy.
- To oznacza, że jedno z nas może popłynąć po wskazówkę. Ja to zrobię. - wytłumaczyła i zaoferowała się Rossen.
- Nie. - zaprzeczyła Ahsoka. - Cały czas tylko ty odwalasz największą robotę. Nie możemy Ci na to cały czas pozawalać Mirleo. Każdy z nas powinien chociaż raz coś zrobić, a nie zwalać wszystkiego na Ciebie. Teraz ja popłynę. Nie mam włosów, więc szybciej wyschnę.-wytłumaczyła togrutanka i uśmiechnęła.
 Dziewczynka z Korrobina pokazała gestem ręki, że droga wolna chociaż martwiła się bardzo. To było niebezpieczne.
Soka stanęła przy brzegu jeziora i włożyła do ust wcześniej wzięty aparat.
-Niech Moc będzie z Tobą. - życzyła jej Ati. Jej przyjaciółka tylko głową na znak, że życzy im tego samego i wskoczyła do jeziora. Było czyste. Można było nawet tam zobaczyć ryby. To co ujrzała pod wodą adeptka było niesamowite tak samo jak pewnie cała świątynia. Płynęła przed siebie szukając kolejnej wskazówki. Między wodorostami zauważyła coś dziwnie świecącego. Podpłynęła bliżej. To co zdobyła było dziwne. Srebrny medalion z wielkim szlachetnym kamieniem. Pierwszym, co rzuciło się dziewczynce w oko były zawiasy. Pewnie w środku znajdowała się kolejna wskazówka. Postanowiła, że odczytają ją wszyscy razem. Odbiła się nogami od dna i po kilku minutach była już prawie nad wodą. Dziwne. Nie zaatakowały nas jeszcze żadne potwory, a przecież mistrzyni mówiła, że jest ich w tym lesie dużo. Nie. Na razie martwmy się o nasze zadanko. Nagle poczuła, że coś ją łapie za kostkę. Nie mogła krzyknąć. Aparat jej przeszkadzał. Zaczęła się szamotać, ale cokolwiek ją trzymało było zbyt silne. Traciła siły. Została wciągana coraz głębiej w jezioro. Kątem oka uchwyciła, ze trzyma ją wielkie zwierze z rybim ogonem. Jego ciało było pokryte łuskami wyglądającymi trochę jak złoty metal. Miąło głowę jak człowiek, ale również pokrytą łuskami. Posiadała również włosy. Brązowe i splątane. Kręciły się i wyglądały na suche, chociaż znajdowała się w wodzie. Włączyła miecz i uderzyła nim bestię, ale klinga jakby była z plastiku odbiła się od głowy potwora, a siła uderzenia dotknęła małą Ahsokę. Resztkami nie sił, a woli nie wypuściła miecza. Jednak wiedziała, że broń nic nie zdziała w tym starciu wyłączyła ją i przypięła do pasa.
 Wydawało się przez chwilę, że dziwne stworzenie się uśmiechnęło, ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Odetchnęła głęboko i szarpnęła się jeszcze kilka razy, ale nic to nie dało. Czuła, że tlen zaraz jej się skończy. Nie. On się kończył. Starczyłoby jej teraz tylko na wypłynięcie na powierzchnie i to z trudem. Szarpnęła nogą bez nadziei na wyzwolenie się i miała rację. Potwór nie puścił. Jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
- Proszę puść ją!
- Mam złe przeczucia. - powiedziała Atari.- Zanurkuję i sprawdzę, co się dzieje z Ahsoką, że tak długo nie wypływa.
- W tej piosence było coś o walce.- przypomniał Chazer z niewinnym uśmieszkiem.
Dziewczyny zachłysnęły się powietrzem. Dlaczego o tym nie pamiętały? Mirlea ukryła twarz w dłoniach.
- Miecz na nie nie działa...
Ati odpięła swój pas z bronią. Zdjęła również tunikę i spodnie. Stałą teraz przed przyjaciółmi w obcisłej, białej bluzce z krótkim rękawem, który był częścią stroju Jedi i w majtkach.
- Zanurkuję. Kiedy mieszkałam na Naboo często pływałam. I nurkowałam. Umiem wytrzymać pod wodą półtorej minuty bez powietrza. Spróbuję.
Pobiegła w do brzegu i weszła do ciepłej wody. Gdy woda sięgała jej już do brody zaczerpnęła głęboko powietrza i zanurkowała. Od razu zobaczyła dziwne zwierze ciągnące Ahsokę. Zaczęła płynąc. Nogi do kraula. Ręce trzymała wzdłuż ciała. W taki sposób mogła dopłynąć jak najszybciej. Wiedziała, że nie pokona bestii. Ani nawet nie mogłaby pociągnąć Soki, bo istota była zbyt silna. Jedyne co jej przyszło do głowy był poproszenie potwora o puszczenie przyjaciółki. Wiedziała, że w taki sposób straci całe powietrze, a powierzchnia była dosyć daleko. O jakąś minutę drogi. Zacisnęła pięści i krzyknęła:
- Proszę! Puść ją!
 Potwór zatrzymał się i spojrzał na ludzką istotę. I znów Ahsoce wydawało się, że się uśmiechnął. Nagle poczuła, ze uścisk na jej kostce zwalnia się, a potem ustępuje. Spojrzała się ze zdziwieniem na potwora i skinęła główką w jego stronę. Zaczerpnęła ostatniego powietrza, które zostało jej do dyspozycji i podpłynęła w stronę Atari, która nie miała już czym oddychać i się najwyraźniej dusiła. Wzięła ją za rękę i zaczęła jak najszybciej przebierać nogami, by znaleźć się nad wodą i zaczerpnąć zbawiennego powietrza.
W chwili, gdy się wynurzyły poczuły jak zbawienny tlen wypełnia ich płuca. Atari zaczęła kaszleć i wypluwała wodę, którą połknęła, ale najwyraźniej wszystko było dobrze. Dopłynęły do brzegu, gdzie przyjaciele rzucili się na nie i zaczęli przytulać i chwalić. Dziewczyny zostały owinięte ręcznikiem przez przyjaciół.
- To zdobyłyście tę wiadomość?
Ahsoka wyciągnęła rękę, w której wciąż trzymała medalion. Mirlea szybko go wzięła i przyjrzała mu się.
- Nie wyczuwam żadnej pułapki. Coś jest w środku. Trzeba to otworzyć. proszę Ahsoko ty go zdobyłaś, więc ty zobaczysz, co jest w środku. Dziewczynka przyjęła medalion i z łatwością otworzyła wieczko.
 W środku nie było kartki. Były igły. Zwykłe igły drzewa iglastego.
- To igiełki sosny.- powiedział Niro.- Takie same rosły na podwórku obok mojego domu.
- Igiełki rosły?
- Nie. Głupia jesteś Mirlea. Drzewka rosły, co miały takie igiełki.
- To ty jesteś głupi. Tak powiedziałeś Takie same rosły obok mojego domku. Więc igiełki, a nie drzewka.
- Przestańcie się już kłócić.- powiedziała Atari.- Zauważcie, że ta wskazówka jest trudniejsza od poprzedniej. Igiełki są sosny. Musimy iść tam gdzie rosną te drzewka.
- Atusia ma racje.- powiedział Chazer.- Więc chodźmy. Może uda nam się wrócić na obiadek.
- Ty zawsze myślisz o jedzeniu?
- Nie ważne o czym Chaz myśli. Skupmy się na zadaniu.- powiedziała stanowczo Ahsoka.
 Pobiegli szybko szukając drzewa z igiełkami. Kilka minut im to zajęło. Gdyby nie to, że biegli na ślepo i obserwowali każde drzewo, chłopcy by się ścigali, ale na szczęście jest tak jak jest, co Mirleę bardzo ucieszyło. Dziewczynka w pewnej chwili zatrzymała się odruchowo. Przed nimi stało to czego szukali. Drzewo z igiełkami takim jak w medalionie. Podeszli bliżej. Ahsoka zaczęła głaskać korę drzewa gdyż była miła w dotyku. Nie była chropowata jak wszystkie. Była bardziej gładka. Togrutanka czuła, że mogła by głaskać korę bardzo długo ciesząc się dotykiem. Krążąc na osi pnia nie odrywając rąk od niego , nadepnęła na coś kruchego co leżało na korzeniu. To były wafle. Ciastka, które tak bardzo uwielbiała. Obok nich leżała ciemno-jaskrawa różowa karteczka.
- Ciastka! - krzyknął Chazer jakby dla niego było to dobytek szczęścia. Podbiegł do pnia i o mało by nie przewrócił swojej trogrutańskiej rówieśniczki gdyby się nie trzymała pnia.
- Chazer uważaj! Mogłeś mnie przewrócić! - zganiła go urażona. Wyszarpała od niego ciastka. - One są dla wszystkich, nie dla Ciebie. Też jesteśmy głodni, a mamy teraz tylko po jednej kanapce bo już po dwie zjedliśmy.
- Ahsoka ma rację. - podeszła do nich Mirlea biorąc delikatnie paczkę ciastek od przyjaciółki. - Pół godziny temu jedliśmy. Na razie schowajmy ciastka. Obiecuję, że jak tylko rozwiążemy to zadanie to zjemy. - odeszła i wsadziła ciastka do plecaka, którego niósł Wido. Za nią poszła Ahsoka trzymająca kartkę.
- Mamy kolejną wskazówkę. - powiedziała Ati biorąc od najlepszej przyjaciółki krateczkę. Obok niej staje Motess zaglądając jej przez ramię. Dziewczynka otworzyła kartkę i zaczęła czytać. - ,,Tylko cztery takie drzewa - bliźnięta, a tylko dwoje z nich ma wskazówki, której każdej grupie potrzebna."
- Jakie drzewa? - spytał Wido.
- Tu jest narysowane identyczne jak to. -odpowiedział mu blondyn.
- Czyli... - zaczyna Ahsoka. - ...w tym lesie są jeszcze trzy takie drzewa. Skoro dwa mają każdej grupie potrzebną wskazówkę, to oznacza, że dwa przypadają na naszą drużynę, a dwa na nich. Jedno z rymowanką o niej, a drugie ze wskazówką. - wytłumaczyła. Była bardzo mądra więc nic dziwnego.
- Masz rację Soka. - powiedziała Mirlea.
- Ja i Chaz poszukamy tej wskazówki. Ty wraz z Ahsoką już się wykazałyście. Niro niesie plecak z pożywieniem. Jedynie zostajemy ja i Chaz.. Poszukajcie jakieś drzewa do odpoczynku. My was odnajdziemy mocą jak tylko zdobędziemy wskazówkę. - zaoferowała Atari.
- Uważaj na siebie. - poleciła jej Mirlea. Dwójka rówieśników rzuciła się biegiem po potrzebną informację.
 Biegli obserwując las dookoła w poszukiwaniu iglastego drzewa. Dyszeli, ale nie zatrzymywali się. Musieli jak najszybciej znaleźć to co muszą. Chwycili się za spocone rączki by dalej biegnąć wspomagając się nawzajem.
- Tam! - zauważył chłopiec. O pień była oparta żółta koperta. Adepci uśmiechnęli się do siebie. Puścili się i  podbiegli do koperty. W chwili gdy Ati chwyciła kopertę poczuła ciepłą dłoń. Spojrzała przed siebie. To była Deturi.
-Deti- rzekł do blondynki Chazer przydomkiem, którym tylko on ją tak nazywał. Był jej najlepszym przyjacielem, ale teraz stanął po stronie Atari - Ati była pierwsza. I to dosłownie.
 Killara wściekła się bardzo. Rzuciła się z mieczem treningowym na Atari. Mimo, że miecze nic nie robiły prócz poparzenia to nawet tak chciała ukarać Orgeen. Gdyby Ati się nie obroniła pewnie miałaby już poparzoną twarz. Krzyżując miecze ze swoją rówieśniczką jej twarz pobladła. Oczy zrobiły się nienaturalnie złe i w dodatku...złote. Intensywnie złote niczym u wiedźmy z Dathomiry, o których Det słyszała niekiedy przy jednym z obiadów z rodzicami. Pamiętała swoich rodziców, ale wspomnienia zaczęły powoli się rozmazywać, a nawet i zanikać.
 Chazer schował bardzo cenną wskazówkę pod szatę i zaczął wołać Mirleę. Po chwili cała trójka się zjawiła, a wraz z nimi z innej strony grupa Det. Selomi i Barolian z jej klanu odciągnęli Det, a Soka i Mirlea odciągnęły Ati. Jej oczy były już normalne i jej kolor skóry także. Ale normalność znikła tak szybko jak się pojawiła. Zawładnęła nią furia, która była przerażająca i niepokojąca. Była gotowa do ataku jej blond rówieśniczki, który sekundę potem nastąpił.
 Twi'lek rzucił się na blond chłopca, u którego wyczuł datapad ze wskazówką. Ta dwójka także zaczęła walczyć, przez co, dziewczynka Wookie rzuciła się na Niro.
- Mori nie!- krzyknęła Rossen, ale było za późno. Wido i dziewczynka z jej klanu zaczęli także walczyć, a ona stała z Ahsoką z przerażoną miną. Niestety na jej torgutańską kompankę rzucił się Solean.- Ced! - krzyknęła zirytowana adeptka z Korribana. W obu klanach byli jej przyjaciele prócz Deturi. Nie wiedziała co robić. Selomi także. Obie wiedziały, że muszą coś zrobić. Ale ich głowy były puste. W Mirlei obudziła się złość.
- DOSYĆ! - krzyknęła głośno i stanowczo, zaciskając ręce w pięści i jakimś cudem odepchnęła wszystkich mocą od siebie. Adepci popatrzyli na nią ze zdziwieniem. Dziewczynka uspokoiła się i głos zabrała Selomi.
- Atari i Chazer byli tu pierwsi po wskazówkę. Jest jeszcze jedna i musimy ją szybko znaleźć. Rozumie moja grupa czy nie? - wszyscy pokiwali głowami, prócz Killary.
- Ale Selomi...- zaczęła lecz nie dano jej skończyć.
-Nie. - powiedziała stanowczo. Deturi popatrzyła na swojego blond najlepszego przyjaciela...teraz dla niej byłego najlepszego przyjaciela.
- Myślałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Przynajmniej powinieneś zachować się obiektywnie, a ty stanąłeś po stroni Atari zamiast ponoć swoją najlepszą przyjaciółką. - powiedziała cicho, po czym się odwróciła i poszła. Za nią podążyła Mori.
 Chłopczyk ze szlacheckiego rodu chciał ją zatrzymać, ale powstrzymał go Niro, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Później porozmawiacie. Teraz musimy iść. - powiedział Niro puszczając przyjaciela, który patrzył nadal na odchodzącą Deturi ze smutkiem. Ale obrócił się i poszedł za przyjaciółmi. - Zjedzmy coś może.
- Tylko znajdźmy jakieś inne miejsce. Dobrze? I jakieś wygodne. - zaproponowała Soka.
 Szli przez las jakieś siedem minut i znaleźli się pod dużym drzewem po czym usiedli wygodnie. Alderańczyk wyjął z plecaka kanapki, a ciastka były tak jakby na deser. Byli głodni. Nie wiedzieli ile dokładnie tutaj są, ale wiedzą jedno: Że wrócą prosto do pokoi i wreszcie zapadną w spokojny, miły sen, o którym tak mażą od kilku godzin.
 Gdy każdy zjadł kanapkę Rossen odpakowała ciastka i rozdała po cztery każdemu. Chazer był w siódmym niebie. Tyle lubił jeść, ale w ogóle nie grubnie i nic. Ma tą samą wagę. To było zadziwiające. Jak można tak dużo jeść i nadal być chudym niczym młode drzewo?
- Dajcie mi tą wskazówkę. - poprosiła najstarsza z grupy. Gdy otworzyła kopertę jej oczy były zdezorientowane. - To...mapa. - poinformowała.
- Mapa? - spytał zdziwiony Niro
- Tak. Patrz. - podała mu kopertę brunetka.
- Jest narysowany punkt...a trzeba iść o tego drzewa. - powiedział wskazując za siebie na pień przy którym siedzą.
- W takim razie chodźmy. - zaproponował Chazer wstając. - Prowadzisz przyjacielu.
 W pełnym skupieniu Wido patrzył na mapę i szedł przed siebie by nic nie przeoczyć i się nie pomylić. Musieli wygrać. Ta myśl krążyła po głowie Atari. Zastanawiała się nad wygraną...
- Co my dostaniemy za wygraną? - spytała "porcelanowa" dziewczynka grupy. Mirlea zatrzymała się.
- Mistrzyni nic nie mówiła. - zauważyła dziewczynka z Korribana.
- Może ciastka! - powiedział głośno rozradowany Motess.
- SKOŃCZ Z TYM! - krzyknęli wszyscy na przyjaciela.
- Chcecie, żebym zamknął się w Sobie? - zrobił smutną minę.
- Chaz. Nie nawijaj o jedzeniu. Teraz musimy to wygrać. A jak wrócimy, to pójdziemy na deser do stołówki. Pamiętasz? Mają być dzisiaj lody z rurkami, ciastkami i innymi. - pocieszyła go Soka kładąc mu rączkę na ramieniu i uśmiechając się łagodnie. Chłopiec odwzajemnił uśmiech.
- Chodźmy! - powiedział Alderaańczyk zachęcająco.
 Szli dalej. Brunet ponownie był skupiony. Po kilku minutach Chaz krzyknął:
- Patrzcie! - Wskazał palcem. Przed nimi stała duża konsoleta. Mirlea puściła się pędem przed siebie. Była starsza i bardzo szybka. Reszta pobiegła za nią.
- Wygraliśmy, ale o co chodzi? - spytała Ati. Obok nich pojawiła się druga grupa. Popatrzyli się na siebie, ale musieli oderwać od siebie wzrok bo na konsolecie zamigał czerwony kolor i wydobył się dźwięk. Rossen nacisnęła na niego. Przed nimi stanął Mistrz Yoda.
- Witajcie uczniowie młodzi. - przywitał się.
- Witaj Mistrzu Yoda. - Dzieci ukłoniły się z szacunkiem.
- Test sprawdzający to był. Umiejętności wykorzystaliście wasze, lecz nie po to jesteście tutaj. - oznajmił.
- W takim razie po co? - spytała Selomi.
- Dowiedzieć się dowiecie nazajutrz. - Hologram zniknął. Podleciała do nich platforma i zabrała ich z powrotem, by mogli odpocząć po wyczerpującym dniu.
_________________________________________________
Hej! Wybaczcie nam, że tak długo czekaliście, ale jak widzicie rozdział jest bardzo dłuuugi.
Właśnie. Potrzebna nam była dużą ilość weny, którą dostałyśmy. I ogólnie do rozdziału. Ach ten Yoda pod koniec. "Dowiecie się jutro." To jest świetne xD Kiwi brawo :)
Było bardzo dużo świąt w czasie tych dwóch miesięcy i ledwo wyrabiałyśmy, ale miałyśmy ferie, niestety, kiedy mi się kończyły Iduli się zaczynały, ale to bez znaczenia, bo każda z nas w ferie mogła to napisać.
Siódmy rozdział nie wiadomo, kiedy się pojawi, ale Kiwi ma już pomysł na niego więc zacznie pewnie za niedługo się pojawi. Na naszych osobnych blogach z SW pojawią się One-shoty, ale jaka tematyka to nie zdradzimy :D
Jestem jędzą, ale nie wiedziałam, że Ida się zarazi xDD Rozdział dedykujemy nowej czytelniczce- Jainie, która dla mnie jest brato-wnuczką, a dla Idusi siostro-wnuczką i mamy rodzinną balangę na tłusty czwartek! :DD
W takim razie kończymy i wesołego tłustego czwartku! Tylko że ta balanga jest w piątek.
NMBZW!!

Ps. ZA KRÓTKA LINIA KIWI!
Ps. ZAMKNIJ SIĘ BO BĘDZIESZ PĄCZKI Z PODŁOGI ZBIERAĆ! <3