sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 9


Na treningu, jak zwykle, młodzi adepci Jedi wylewali z siebie siódme poty. Adi Gallia nigdy nie szczędziła im ostrych ćwiczeń. Chciała, by stali się silny. Powinni dawać z siebie wszystko, by w przyszłości znaleźli mentora, a potem zostali dumą Zakonu. Rycerzami, a nawet Mistrzami. Mimo kłótni, która ostatnio wybuchła pomiędzy klanem Sarlacców, do którego należeli, a klanem Rancorów, Adi Gallia uważała, że w przyszłości te maluchy staną się prawdziwymi, silnymi Jedi. Wierzyła w nich, ich treningowi oddała całe swoje serce. Adi Gallia lubiła się angażować w przyznane jej zadania. Zajmowała się dwoma klanami i chciała dla nich jak najlepiej. Nie miała swoich ulubieńców. Wszystkich traktowała jednakowo dobrze. Chciała zdobyć ich przyjaźń. Z dziećmi najlepiej się pracowało, kiedy ufały i lubiły swoją nauczycielkę.
Przyglądała się, jak adepci biegają kółka na sporej sali treningowej. Wspomagali się Mocą, dzięki czemu przy pięćdziesiątym kółku, nie padali zmęczeni, tylko byli gotowi do następnych, wyczerpujących ćwiczeń. Adi Gallia nie miała litości podczas treningu. Wielu Mistrzów zarzucało jej, że jej metody szkoleniowe są zbyt męczące dla adeptów, ale ona wiedziała swoje. Dzieci były jej wdzięczne. Widziała to w ich spojrzeniu, w ich szczerych uśmiechach. Czułą to, kiedy przybijali jej żółwika, po skończonym treningu.
- Dobra, teraz powtórzymy Schii-Cho. To podstawowa technika walki mieczem świetlnym. Jeśli jej nie opanujecie, nie będziecie w stanie używać innych stylów i bardziej zaawansowanych technik. Dwieście powtórzeń, tak na początek. Zaczynajcie.
Dzieci od razu przybrały odpowiednią postawę i zaczęły wymachiwać ćwiczebną bronią.
- Atari, bardzo ładnie! Robisz wielkie postępy. Brawo! Tak trzymaj! - skomentowała Mistrzyni.
Krążyła w okół padawanów przyglądając im się uważnie. Patrzyła na ich ruchy, które każdy chciał wykonać perfekcyjnie. Doskonale widziała wielką determinację w ich oczach.
- Wspaniale, Deturi! - oceniła. Mała blondyneczka szybko się uczyła, to był fakt.
- Sama bardzo dużo ćwiczyłam. - odparła z naciskiem na "sama".
Mirlea myślała, że zaraz rzuci ćwiczebnym mieczem i przywali tej "małej zołzie". Przyszła do ich klanu również pomóc, czego ta odmówiła, a teraz bezczelnie wciska innym kit, że nikt nie chciał jej pomóc!
Czuła jak wzbiera się w niej złość, a źródło... nie wiedziała, ale była święcie przekonana, że... że ta złość jest za silna na jej wiek, lecz... podobało jej się. Nagle jednak ta wściekłość zniknęła, kiedy Mirlea przypomniała sobie słowa mamy, które powtarzała córce przed zaśnięciem.
Będą cię nawiedzać, będą starali się ciebie złamać, a ty się im nie dasz. Walcz z gniewem, kochanie. Spokój cię uratuje.
Głos mamy jeszcze przez chwilę brzmiał w jej głowie, wywołując ciepło w sercu. Przywołał on miłość rodzicielki i odesłał gniew w daleki zakątek umysłu. Dziewczynka opanowała go. Był,,, pociągający. Kusił, ale nie mogła go do siebie dopuścić. Gdyby to zrobiła, złamałaby słowo dane mamie.

Deturi

W ciemnym pokoju przebywała tylko Deturi. Jej jedynymi towarzyszami był niewielki notes i długopis. Stukała nim w czystą kartkę, co jakiś czas zabierając się do pisania i zaprzestając czynności, zanim jeszcze rysik dotknął kartki. Co jakiś czas wracała do poprzednich wpisów, gładząc litery opuszkami palców. Cztery lata. Dziś był ten dzień. Dokładnie rok temu trafiła do Świątyni. Rok temu straciła na zawsze kontakt z rodziną. Tak bardzo ich kochała i nagle ich straciła, ale świadomi to wybrała. Chciała być Jedi, chciała być dobra, ale... nauki taty zawsze to utrudniały.
Po raz kolejny przyłożyła długopis do strony i stanowczo postawiła pierwsze litery. Nie pisała jeszcze najlepiej. Miała w końcu tylko cztery lata. Niewiele dzieci w jej wieku znało alfabet. Ona i inni Jedi byli wyjątkowi pod tym względem. W końcu... niewiele trzy czy czterolatków dość dobrze zna podstawy walki bronią w teorii i praktyce.
Uśmiechnęła się do siebie nakreśliła kolejne słowo na kartce. Avis. Jej siostra. Ukochana, starsza siostrzyczka, której nie wzięli do świątyni, chociaż Deturi czuła w mniej Moc! Mistrz powiedział, ż Avis jest za duża, a starsi są bardziej podatni na wpływ Ciemnej Strony, ale przecież Avis zawsze była taka kochana, taka dobra... jedynie z tatą często się kłóciła. Deturi tego nie rozumiała, mama mówiła, że tata ma zawsze rację, a Avis mówiła, że się myli. Ale między nimi było siedem lat różnicy, Avis mogła mieć inne spojrzenie na świat, żyła przecież dłużej i miała już jedenaście lat. Za Avis tęskniła najbardziej. Czasami próbowała sięgnąć do niej Mocą, ale była jeszcze zbyt niedoświadczona, by przeniknąć umysłem przez cały kosmos i dotrzeć do siostry, by lekko jej dotknąć i przypomnieć o sobie.
Zamknęła oczy. Od razu ujrzała znajomą postać. Stała w bezruchu, uśmiechając się przyjaźnie. Jasne, zaplecione w warkocz włosy miała przerzucone przez ramię. Tak wyglądała tamtego dnia.
Deturi zaczęła szkicować. Nie przeszkadzały jej zamknięte oczy, ba, one tylko pomagały lepiej wszystko zobaczyć. W ten sposób Deturi najlepiej zanurzała się w Moc. To był jej sposób na medytację. Nie skupiała się na tym, co rysuje, nie musiała.
Ogarnął ją spokój, którego nie czuła już od dawna. Nie zauważyła nawet, kiedy puściła ołówek i całkowicie oderwała się od otaczającego ją świata. Moc przepływała przez nią swobodnie, dając ukojenie. Deturi jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuła. Wszystkie problemy odeszły na bok. Jej uprzedzenie, co do innych raz, które zaszczepił w niej ojciec zniknęło, chociaż na chwilę. Teraz była tylko Moc.
_________________________________________________________
(Oj tam, narzekasz xD Listopad jest! Zamieniamy się w explorera :v)
(Oj tam, narzekam! Jutro grudzień xDD)
(Co tam grudzień! Po świętach zaraz będzie :D Do lutego skończymy!) - tak właśnie wygląda nasz zapał!
Nie przejmujcie się! Żyjemy! Cztery miesiące to nic xD Udało nam się dokończyć i jesteśmy z tego powodu szczęśliwe. (mogłyśmy zrobić to dopiero za dwa miesiące :P)
Kiwi niestety nie ma jak dopisać czegoś pod krechą, więc życzymy wam:

WESOŁYCH ŚWIĄT
I niech Moc będzie z Wami ^^

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 8

 - Ty sobie chyba ze mnie kpisz! To, że jesteś przyjaciółką tych larw, nie oznacza, że od tak możesz sobie wejść! Nie wolno kłamać! - krzyczała Deturi na Mirleę.
- Nie kłamię. Mistrz Yoda mi pozwolił. Nie nazywaj ich tak! Po części skłóciłaś mój klan. Gdybyś nie była zła na Chazera nie byłoby mnie tutaj. Nasze wejście do innych drużyn to zepsuło, ale Twoje fochy to pogorszyły. -  Mirlea miała twardy i uniesiony głos, ale starała się nie krzyczeć.
- Nie wtrącaj się pomiędzy moją a Chazera przyjaźń! Nic Ci do tego!
- Nie jesteś na niego wnerwiona? Nie potrafisz ukryć gniewu i emocji.
- Nie Twoja sprawa! Nie pouczaj mnie! Sama lepsza nie jesteś! Wszyscy adepci mówią, że jesteś obłąkana! Masz chore widzenia.
- Nie rozumiesz tego...
- Rozumiem! Jesteś opętańcem, nie Jedi! Cały czas gadasz do siebie.
- Nie cały czas.
- Nie broń się, Ty...
- Zostaw ją w spokoju! - Ktoś pociągnął Killarę za długi rękaw bladożółtej, grubszej bluzki. To Atari. Jej oczy miały nienaturalny złoty odcień. Nawet jej przyjaciółka wystraszyła się na ich widok. Za Dathomirianką stała Ahsoka ze zwyczajnym wyrazem twarzy, jakby dla niej zmiana koloru źrenic dziewczyny nie było niczym nadzwyczajnym. Kilka dni wcześniej, kiedy Orgeen wściekła się na Motessa, za głupi żart, Tano postanowiła zrobić jej na złość w celach "naukowych". Gdy sama doszła do tego, że to wyraz złości dziewczynki, ponowiły próbę parę razy. Zmiana barwy jest ciekawa. Jakoś nie przerażało to Togrutanki. Według niej, złoty pasował do Ati.
- Co... Pasujecie do siebie. - powiedziała już spokojnie Deturi.- Obie jesteście nienormalne, inne niż wszyscy. Dziwadła. Nie rozumiem, czemu jesteście Jedi.
 Ruszyła przed siebie, nie spoglądając na zszokowane dziewczynki. Przechodząc obok Mirlei, potrąciła ją mocno. Ahsoka chciała się rzucić na blondynkę, ale Atari ją powstrzymała i wskazała na starszą koleżankę skinieniem głowy. Pięcioletnia dziewczynka siedziała na podłodze. Trzymała się za głowę i patrzyła nieobecnym wzrokiem na zakręt, za którym zniknęła Deturi. Dziewczynki podeszły do niej zaniepokojone. Ich koleżanka płakała. Ale to nie było dziwne. Wydawała się znajdować w innym świecie. Zaciskała zęby z bólu i ciągnęła swoje brązowe włosy. Oddychała ciężko, jakby coś sprawiało jej ogromny wysiłek fizyczny.
- Mirlea? Co się stało? Mirlea!- Ahsoka zaczęła potrząsać przyjaciółką.
- Oni tu są... Oni do mnie ciągle mówią, Deturi ma rację. Ja nie jestem normalna...- wyszeptała dziewczynka i zaczęła płakać jeszcze mocniej.
- Nie mów tak! - zaprzeczyła Tano. - Jesteś po prostu wyjątkowa. Miałyśmy się nią nie przejmować. Nie możesz przez nią płakać. To tylko Deturi. Ona nie zachowuje się jak Jedi tylko nie chce sobie to wbić do swojej pustej głowy i próbuje innym to wcisnąć.
- Ona ich nie słyszy. Nikt z was tego nie słyszy. - upierała się wciąż przy swoim Rossen. - Jesteście zupełnie normalni. - powtórzyła.
- Każdy jest normalny, ale nie wszyscy muszą się darzyć sympatią. Deturi przegina, nie wiem czemu nadal ją u nas trzymają. To nie może tak wyglądać. Z jakiej racji się na nas wyżywa? Kim dokładnie był jej ojciec? Trzeba to sprawdzić. - stwierdziła Orgeen.
- Tak, ale dopiero za parę lat. Nie możemy teraz korzystać z jakiś danych. Jesteśmy tylko dziećmi. - przypomniała starsza.
- To co zrobimy przez następne lata? - spytała Togrutanka.
- Będziemy musiały sobie poradzić. Tu nie chodzi tylko o rasę. Chodzi pewnie o coś osobistego. Ahsoka jest gnębiona za rasę, ty za głosy - powiedziała do Mirlei. - a ja?
- Jesteś piękna i Chazer o wiele bardziej cię lubi. - uświadomiła przyjaciółka.
- Przyjaźnię się z Chazem, ale nie chciałam przecież go jej odbierać. Gdyby sam się nie wyrwał do znajomości... wiesz jak Cię powitał. Jest otwarty. Może chodzi jej o to, że nie jest z Niro najważniejsza. Wido i Chazer to najlepsi przyjaciele, a ona niby została odrzucona.
- Nie mam pojęcia czemu ta dwójka ją lubi. - wyraziła swoje zdanie pięciolatka.
- Może nigdy nie zachowywała się od tej strony. - powiedziała po krótkim namyśle Soka.
***
   Dobrze jej tak! - myślała.
 Nie lubiła tych trzech. Obce istoty, głupie istoty. Tak zawsze jej powtarzali. Była lepsza, była od nich o wiele ważniejsza. Tata tak mówił, mama tak mówiła. Jedynie siostra jakoś dziwnie się patrzyła na Deturi. Starsza siostra po prostu zazdrościła. Rodzice zawsze bardziej kochali Deturi, a dziewczynka miała tego świadomość i wykorzystywała to. Została wychowana bardziej przez ojca, wpoił jej wiele rzeczy, ale w tej najgorszej - ona widziała najlepszą. Nauczył ją, by nie dała sobą pomiatać i udowadniać osobom innych ras, że jest od nich o wiele lepsza.
 Jej ojciec był bardzo specyficzną osobą i zapewne nie sądził, że jego najukochańsza córka jest wrażliwa na Moc. Jedi nie bardzo wiedzieli, że dziecko posiada taką cechę, a jej urok i zachowanie przy Mistrzach był jak na Jedi przystało. Parę osób pewnie wzięłoby ją na Padawana, ale ona nie chciała trafić do nikogo innego tylko do Adi Gallii. Kobieta nie była jej rasy, ale Killara darzyła Mistrzynię wielkim szacunkiem. Między innymi dlatego tak bardzo się stara na zajęciach... choć nie bardzo jej to wychodzi. Kiedyś pomagał jej Chazer, ale teraz gdy się pokłóciła widziała w tym wszystkim marne szanse. Chciała być najlepsza, chciała wiele udowodnić, a przecież to nie było konieczne...
 Zauważyła Mistrza Yodę i szybko do niego podbiegła. Chciała wyjaśnić tę całą szaloną sprawę. Nie mogła pozwolić by Mirlea od tak sobie weszła do ich klanu.
 - Mistrzu Yoda, Mirlea robi mi cały czas na złość. - Była to po części prawda. Mirlea została przydzielona, ale na pewno nie chciała źle dla Det, lecz mimo wszystko rozzłościło to młodszą "koleżankę".
 - Mówi, że przepisze się do naszego klanu. - dodała niewinnie.
 - Prawdą to jest. - potwierdził Mistrz.
 - Jak? Ona jest przecież starsza! Plus: nie może wychodzić sobie z klanów i wchodzić do innych. - zaczęła argumentować.
 - Decyzja to moja była. Starsza ona jest, lecz pomóc wam zdoła.
 - Niby w czym? - zdziwiła się.
 - Wszystkim. Zbytnio nie radzisz sobie, prawda? Pomoc i tobie się przyda. Dostawać inne ćwiczenia ona będzie.
 - Yhh...! - jęknęła.
 - Rozdrażniona być nie powinnaś. Siostrą twą jest.
 - Wolę umrzeć. - To były dość mocne słowa jak na trzylatkę.
 Wiekowy Mistrz, z niezadowoloną miną, postukał gimerową laseczką o posadzkę.
 - Mówić tak nie możesz. - pouczył ją troszkę groźnie.
 - Nie pasują mi!
 - Ale twoim obowiązkiem jest je tolerować.
 Yoda odszedł zostawiając dziewczynkę samą po środku korytarza. Już dość jej dziś nauczył. Ale czy dziewczynka to wykorzysta, jak powinna? 
***
 W Aboretum odnalazł ciszę i spokój, której tak bardzo potrzebował.
 Odechciało mu się wszelkich wygłupów. Był smutny z powodu Deturi, całej, zbyt skomplikowanej jak na jego umysł trzyletniego dziecka, sytuacji. Czemu jego blond przyjaciółka tak bardzo się zmieniła? Nigdy taka nie była. Niro i on nie poznawali jej i to nie tylko dlatego, że się do nich nie odbywała przez co nie mówiła im, jak zawsze, co myśli, ale zachowywała się jak nie Deturi. To już nie była ich słodka, miła i zawsze uśmiechnięta przyjaciółka, lecz zupełnie obca, ponura osoba.
 - Co ona ma do Ati i Soki? Przecież są bardzo fajne. - powiedział bardzo cichutko do siebie. Jego słowa były typowym argumentem dziecka podczas takich "akcji", gdzie nie stało się po żadnych stronach z powodu, że po obu ma SWOJEGO sojusznika... chociaż nie był już pewny co do przyjaźni z blondynką. Zachowywała się niestosownie, nie podobało mu się to. Jego samego już odrzucała, nie miał ochoty się z nią zadawać, ale też zastanawiał się czy takim czymś czegoś nie zepsuje. Dziewczynka jak na swój wiek była do wielu rzeczy zdolna, co wymyśliłaby tym razem? Nie był pewny, w każdym razie, obawiał się jej.
- Każdy sobie poszedł w inną stronę. - poskarżył się Niro, siadając obok przyjaciela. - Czemu nie przyszedłeś?
- Myślę o Deturi i jej całym zachowaniu. - odparł.
- Zupełnie jej odbiło odkąd Ati z Ahsoką przybyły. - stwierdził Wido.
- Ale co ona do nich ma? - ponowił pytanie blondyn.
- Też nie wiem, trzeba z nią porozmawiać, ale z Tobą nie chce, a na mnie się wydrze. - powiedział z wyrzutem. - W ogóle nie da się z nią rozmawiać.
- Wiem. Za ile trening? - zaciekawił się Chaz.
- Za pół godziny. - odpowiedział przyjaciel
- Chodź, idziemy jeszcze coś zjeść. - postanowił Motess. - Czasami trzeba iść za głosem żołądka!
- Typowy Chazer. - zażartował brunet. - Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem!
________________________________________
SUPRAJS! :D Po niecałym roku coś wreszcie jest, hehehe :P Zaskoczeni?
Mam nadzieję, że wyszło!
Ja niestety nie miałam weny, ale na szczęście Kiwi wczoraj odstała kopa od weny i napisała resztę rozdziału. Dzięki niej powstało około trzy czwarte notki. Postaramy się następny rozdział opublikować szybciej...
NMBZW!

sobota, 13 września 2014

Rozdział 7

  - Proszę! - usłyszała głos swojej przyjaciółki Ahsoka. Weszła do jej pokoju. Po raz pierwszy, zastała ją czeszącą się. Robiła sobie kłosa na skos. Przy głowie kłos był dobierany małymi kłosikami, co według małej togrutanki wymagało wiele cierpliwości i talentu fryzjerskiego. Reszta włosów była spleciona normalnie i gdzieniegdzie były te małe kłosiki wplecione. Była to piękna fryzura jak stwierdziła w myślach mała Tano, gdy Atari związała włosy czarną, najzwyklejszą gumką do włosów, przez co prawie jej nie było widać. Dziewczynka z Naboo lubiła chodzić w rozpuszczonych włosach, ale nie chciała, by jej przeszkadzały w treningach, więc rozpuszczała je o zachodzie słońca, kiedy bawili się w Arboteum. Deturi wolała mieć cały czas rozpuszczone włosy. Wiązała je tylko wtedy, kiedy mieli trening z Adi Gallią, a tak to swobodnie opadały na jej chude ramiona.
- Hej. Wybacz. Po wczorajszym teście wyłączyłam budzik spałam o półtorej godziny dłużej. - tłumaczyła się Orgeen.
- Ati. Mamy na dwunastą. Jest dziesiąta, czyli wstałaś mniej więcej o ósmej trzydzieści bo ta śliczna fryzura by się szybko nie zrobiła. - stwierdziła Soka.
- Tak, ale to i tak dla mnie bardzo późno.
- Chodź na śniadanie.-zaproponowała togrutanka i obie tak zrobiły. Szły spokojnie omijając biegających padawanów. Nie miały ochoty dziś na wyścigi, po wczorajszym sprawdzianie. Obydwie najchętniej położyłyby się na miękkiej poduszce, pomarudziły chwilę i zasnęły na dwa dni, lecz bycie Jedi to jak mieć pracę. Bycie Jedi to ciągła nauka. Nawet Mistrz Yoda się uczy. Mimo że bycie Jedi jest wspaniałe, to wymaga wiele. Czerpanie z wiedzy, którą się osiąga jako Jedi, jest jednym z tych wielu wymagań i trwa ona przez całe życie.
 Wchodząc do stołówki skierowały się ku jedzeniu. Nabrały sobie na talerz ciepłą jajecznicę, kilka kromek chleba z masłem, po czym nalały do niebieskich kubków letniej herbaty. Następnie poszły w stronę stolika ich klanu by usiąść i zjeść spokojnie oraz odpocząć. Gdy były na miejscu ujrzały Chazera, który jadł bardzo szybko swój posiłek.
- Kończy już trzecią dokładkę. - poinformował dziewczynki Niro kończąc przeżuwać chleb.
- Chazer. Powoli. - upomniała go Ahsoka.
- Jestem głodny. - odpowiedział niewyraźnie blondyn. Po chwili jego szczęka zatrzymała się i patrzył tylko w jeden punkt. Piękna dziewczynka usiadła na brzegu ławki jak najdalej od reszty i zaczęła jeść w ciszy, nie patrząc nawet na Wido, do którego nic nie miała. Zapewne nadal była obrażona za wczorajszą kłótnię. Znając Deturi, będzie ona obrażona jeszcze przez długi czas. Blondyn z bólem w oczach wpatrywał się w blondynkę, ale gdy nie zauważył żadnej reakcji z jej strony znów zwrócił swój wzrok na talerz. Westchnął cicho i podniósł się z krzesła.
- Nie jestem głodny.- powiedział cicho i wyszedł z sali.
 Scenie tej przypatrywał się Qui- Gonn Jinn. Ze smutkiem zauważył, że wczorajszy test nie przyniósł zamierzonych rezultatów. Miał on doprowadzić do zgody w klanie, a nie rozdzielić. Westchnął cicho i udał się do kwater mistrza Yody, by opowiedzieć mu o zaobserwowanych zmianach w klanie Sarlacców.
 Ahsoka cały czas przenosiła wzrok z przyjaciela, na dziewczynkę, która jej nienawidziła. Gdy Chaz wyszedł, patrzyła się jeszcze przez minutkę na ładną dziewczynkę.
- Ja Ci się nie patrzę jak żresz larwo. - powiedziała Deturi podnosząc groźnie wzrok na Tano.
- Nie nazywaj jej tak! - krzyknęła zdenerwowana Atari.
- Bo co? Mogę ją sobie nazywać jak mi się żywnie podoba. To przez was jestem skłócona z Chazerem. Zawsze kantujecie dla wygranej. - Fałszywe oskarżenie dziewczynki podziałały na Ati bardzo źle. Jej czekoladowe oczy stały się nienaturalnie złote.
- Jeżeli jeszcze raz, powiesz, że ja i Ahsoka kantujemy, to nie wiem co Ci zrobię. To ty masz jakieś kociokwik, bo przegrywasz zamiast przyjąć tą przegraną. Ty doprowadziłaś do waszej kłótni, nie my! - powiedziała groźnym tonem Orgeen.
- Nie odzywaj się do mnie takim tonem! - Blondynka się wściekła i podchodząc do rywalki zrzuciła swój talerz.
- Dosyć! - krzyknął cereański Mistrz. Ahsoka wiele razy go widziała, ale jego krzyk bardzo ją przestraszył. - Za karę cały klan za dwadzieścia pięć minut ma umieć cały kodeks Jedi na pamięć, którego mieliście się nauczyć dopiero za dwa miesiące. Cały. - Adepci posłusznie i jak najszybciej pobiegli do biblioteki by nauczyć się Kodeksu, który Ahsoce wydawał się pasujący do tej sytuacji.
****
 - Trzeba było do nich nie iść. - powiedziała Selomi.
- Dobrze nam się w piątkę pracuje. - odpowiedziała Mirlea.
- Musieliśmy wybrać Deturi. Nie jest z nią łatwo pracować. Skoro tak Ci się z nimi dobrze pracuje to idź do ich klanu. - powiedział ostro Ced.
- Nie do mnie takim tonem! Jasne?! Przypominam Ci, że jestem starsza od Ciebie o prawie dwanaście miesięcy. Nie obrażaj ich. - odpowiedziała zła Rossen.
- Jeżeli tak ma wyglądać ta sytuacja, to po co jesteś dalej w naszym klanie? - spytała Selomi. - Nie lepiej się do nich przenieść?
- Nie chcecie mnie, tak? Odkąd zaczęłam się z nimi zadawać nie lubicie mnie, prawda? - Nikt się nie odezwał. - Fajnie. - Brązowo-włosa wyszła z sali. Skierowała się do Mistrza Yody. Jeżeli tak ma wyglądać ta sytuacja, to nie zamierza być dalej swoim starym klanie. Chce się przenieść, do Sarlacców. Tam gdzie będzie jej lepiej. Tam gdzie nikt nie będzie mieć żal do niej, że woli pracować z przyjaciółmi. Nie sądziła, że tak ją potraktują. Miała prawo do znalezienia przyjaciół. Nawet Selomi, z którą się dobrze dogadywała, nie zbliżyły się do siebie jak ona i dwie trzylatki. Mimo, że było między nimi dwa lata różnicy wieku, to się lubiły. Nie zwracały uwagi na takie szczegóły jak; rasa lub wiek. Zwracały uwagę na charakter. Na to, że mogą sobie bezgranicznie ufać.
- Mistrzu Yoda! - krzyknęła kiedy zobaczyła niskiego, zielonego Mistrza.
- Tak Mirleo? - spytał ze spokojem.
- Nie chciałabym Ci przeszkadzć Mistrzu, ale test niestety zakończył moją przyjaźń z resztą klanu. Chciałabym się przenieść. - odpowiedziała dziewczynka.
- Kogo na myśli masz?
- Klan Sarlacców.
- Hmm... -zamyślił się. - Adeptów w Twoim wieku tam nie ma.
- Wiem, ale dobrze się z nimi dogaduję. Po za tym, parę rzeczy jeżeli zrobię po raz kolejny nic się nie stanie. Najwyżej poprawię moje umiejętności.
- Zaburzyć Twój rozwój w naukach Jedi to może.
- Nie da się raczej pogodzić mojego klanu.
- Rozważyć tą sprawę na razie muszę. Do swojego pokoju wracaj i pomedytuj. Niech Moc będzie z Tobą.
- Dobrze. Niech Moc będzie z Tobą, Mistrzu Yodo. - pięciolatka ukłoniła się z szacunkiem i poszła do swojego pokoju tak, jak jej polecono.
****
 Trzyletni adepci recytowali idealnie kodeks Jedi w kolejności alfabetycznej imion. Najpierw Ahsoka, później Atari, Chazer, Deturi i Niro. Togruatnka będąc pierwsza w kolejce strasznie się stresowała. Nie wiedziała jak jej pójdzie. Nadal była zachwycona Świątynią i próbowała przystosować się do tego, że to jest jej dom na zawsze. Że już więcej nie wróci do domu, w którym nie otaczaną ją żadną miłością. Teraz musi zapoznać się z zasadami nowego domu. Z Kodeksem, który będzie prowadził ją przez życie da samego końca. Od Adepta, aż po kolejne rangi.
___________________________________
I tak w końcu napisałyśmy wspólnie rozdział 7! A właściwie, to Kiwi napisała ten rozdział, a ja poprawiłam niektóre słowa, które nie pasują do trzy i pięciolatków xD
A no bo ja jestem przyzwyczajona do mojego i dojrzałego myślenia Padawanów oraz Anakina, no xD Starzeję dzieci - emerytura już wcześniej! >.>

DEDYK DLA SONI I PATI! :**

NMBZW!

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6


 ...las. Pachniało drzewami, które były ogromne. W pomieszczeniu, w którym umieszczony był las, a raczej puszcza, ustawiona była temperatura. Słońce kryło się za chmurami przez co było w cieni chłodno, a na słońcu ciepło. Pogoda była w sam raz.
- Jeden z każdej grupy, zabierze dwa bidony w małym plecaku wraz z kanapkami każdy ma po trzy.-powiedziała Gallia.
-Ja wezmę.-odezwał się Niro i zarzucił sobie plecak na plecy. Z drugiej drużyny, w której była Det plecak wziął twi'lek.
- W lesie są pułapki, dlatego powinniście być otwarci na moc. W plecakach macie również kanapki, bo mistrz Yoda uważa, że w drużynie są osoby, które nie wytrzymają długo bez jedzenia.
- spojrzała się w tej chwili na Chazera, który grzebał w plecaku Niro. Najwidoczniej sprawdzał, czy na pewno są w nim kanapki. Po sekundzie zorientował się, że to o nim mowa i odsunął się od plecaka na długość ręki.- Dobrze. Teraz przetransportuję grupę Deturi na drugi kraniec lasu. Na wystrzał z blastera możecie ruszać. Pamiętajcie jednak, że las kryje wiele niebezpieczeństw.
Obrzuciła obie grupy niepokojącym spojrzeniem i zaprowadziła grupę Det na platformę, która po chwili powędrowała do drugiego brzegu lasu. Po kilku minutach usłyszeli strzał. Nie marnując czasu wbiegli do lasu. (Nie czuję, że rymuję :D) (Idula raperem xD) Mirlea została w tyle rozglądając się uważnie. Zamknęła oczy i przesondowała mocą cały teren w zasięgu jej wzroku. Jest! Kilka decymetrów pod ziemią zakopana była wiadomość.
- Hej! Zaczekajcie!- krzyknęła do oddalającej się grupy.
Wszyscy spojrzeli się na nią zdziwieni.Ati skupiła się i faktycznie wyczuła coś dziwnego pod ziemią. Ahsoka najwidoczniej też to poczuła, bo obie w tym samy momencie pobiegły w stronę koleżanki i zaczęły w trójkę kopać. Atari założyła skórzane rękawiczki, jeszcze w swoim pokoju, nieświadoma testu, więc było jej łatwiej kopać, gdyż twarda ziemia nie drażniła tak bardzo jej i tak delikatnych dłoni. Chazer i Niro też zaczęli grzebać w ziemi. Nie mogąc się oprzeć wyciągali czasami z niej grube, długie dżdżownice i rzucali nimi w dziewczyny, które zaczynały piszczeć i uciekać.
- Chazer przestań!- fuknęła Ahsoka, kładąc ręce na biodrach- To nie ładnie! Te dżdżownice też żyją!
Chłopiec nie spodziewał się takiego argumentu, i nie zauważył, gdy robak wsunął mu się pod koszulkę i zaczął szukać wyjścia.
- Aaa! To coś po mnie łazi!- zaczął wrzeszczeć i latać po lesie jak szalony. Nie spostrzegł się, kiedy dżdżownica wypadła z jego koszulki i została przez niego nadepnięta. Jednak grupa nie zwracała na niego uwagi, ponieważ udało im się wykopać kartkę z ziemi. Mirlea szybko ją rozwinęła i przeczytała:
- Jesteśmy tam, gdzie głębia, jesteśmy tam gdzie fal szum. Tam zaplątane w rośliny zadanie kolejne czeka na was już. Lecz by je dostać, zmierzyć się z nami musicie. Miecz w naszym królestwie nie działa, inną broń znaleźć powinniście. My wam zadanie po wygranej walce damy, lecz gdy przegracie pamiętajcie: z pustymi rękami was odsyłamy.
- No to wiadome, że są pod wodą.
Cała grupa nie wiedziała, co robić. Nie umieli oddychać pod wodą!
- Przydałby się Selkath.- powiedziała Mirlea.
- Najlepiej gdybyśmy wszyscy nimi byli.- rzucił niepewnie Niro.
- A po co nam Selkath?
- Ymm...Zastanówmy się. Po pierwsze. Mieszkają pod wodą, a po drugie są bardzo rozgarnięte i spokojne.
- Na pewno nie bardziej od Mirley.
- Taak, bo dorosły Selkath ma umysł lepiej rozwinięty od pięciolatki. Może jeszcze powiesz, że mistrz Yoda to półmetrowa, stara, pomarszczona jaszczurka?- powiedziała Atari.
- Nie, ale chyba powinienem mu powiedzieć, co o nim sądzisz.
- Ja wcale...- zaprzeczyła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- To skąd taki pomysł?
- Nie kłóćcie się!- wrzasnęła Mirlea. - Musimy znaleźć jezioro.
  Cała piątka pobiegła przed siebie by szukać jeziora. Po pięciominutowym biegu dobiegli do celu.
- Patrzcie!-powiedziała Ati. Obok średniej wielkości kamienia, na ręczniku leżał aparat tlenowy.
- To oznacza, że jedno z nas może popłynąć po wskazówkę. Ja to zrobię. - wytłumaczyła i zaoferowała się Rossen.
- Nie. - zaprzeczyła Ahsoka. - Cały czas tylko ty odwalasz największą robotę. Nie możemy Ci na to cały czas pozawalać Mirleo. Każdy z nas powinien chociaż raz coś zrobić, a nie zwalać wszystkiego na Ciebie. Teraz ja popłynę. Nie mam włosów, więc szybciej wyschnę.-wytłumaczyła togrutanka i uśmiechnęła.
 Dziewczynka z Korrobina pokazała gestem ręki, że droga wolna chociaż martwiła się bardzo. To było niebezpieczne.
Soka stanęła przy brzegu jeziora i włożyła do ust wcześniej wzięty aparat.
-Niech Moc będzie z Tobą. - życzyła jej Ati. Jej przyjaciółka tylko głową na znak, że życzy im tego samego i wskoczyła do jeziora. Było czyste. Można było nawet tam zobaczyć ryby. To co ujrzała pod wodą adeptka było niesamowite tak samo jak pewnie cała świątynia. Płynęła przed siebie szukając kolejnej wskazówki. Między wodorostami zauważyła coś dziwnie świecącego. Podpłynęła bliżej. To co zdobyła było dziwne. Srebrny medalion z wielkim szlachetnym kamieniem. Pierwszym, co rzuciło się dziewczynce w oko były zawiasy. Pewnie w środku znajdowała się kolejna wskazówka. Postanowiła, że odczytają ją wszyscy razem. Odbiła się nogami od dna i po kilku minutach była już prawie nad wodą. Dziwne. Nie zaatakowały nas jeszcze żadne potwory, a przecież mistrzyni mówiła, że jest ich w tym lesie dużo. Nie. Na razie martwmy się o nasze zadanko. Nagle poczuła, że coś ją łapie za kostkę. Nie mogła krzyknąć. Aparat jej przeszkadzał. Zaczęła się szamotać, ale cokolwiek ją trzymało było zbyt silne. Traciła siły. Została wciągana coraz głębiej w jezioro. Kątem oka uchwyciła, ze trzyma ją wielkie zwierze z rybim ogonem. Jego ciało było pokryte łuskami wyglądającymi trochę jak złoty metal. Miąło głowę jak człowiek, ale również pokrytą łuskami. Posiadała również włosy. Brązowe i splątane. Kręciły się i wyglądały na suche, chociaż znajdowała się w wodzie. Włączyła miecz i uderzyła nim bestię, ale klinga jakby była z plastiku odbiła się od głowy potwora, a siła uderzenia dotknęła małą Ahsokę. Resztkami nie sił, a woli nie wypuściła miecza. Jednak wiedziała, że broń nic nie zdziała w tym starciu wyłączyła ją i przypięła do pasa.
 Wydawało się przez chwilę, że dziwne stworzenie się uśmiechnęło, ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Odetchnęła głęboko i szarpnęła się jeszcze kilka razy, ale nic to nie dało. Czuła, że tlen zaraz jej się skończy. Nie. On się kończył. Starczyłoby jej teraz tylko na wypłynięcie na powierzchnie i to z trudem. Szarpnęła nogą bez nadziei na wyzwolenie się i miała rację. Potwór nie puścił. Jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
- Proszę puść ją!
- Mam złe przeczucia. - powiedziała Atari.- Zanurkuję i sprawdzę, co się dzieje z Ahsoką, że tak długo nie wypływa.
- W tej piosence było coś o walce.- przypomniał Chazer z niewinnym uśmieszkiem.
Dziewczyny zachłysnęły się powietrzem. Dlaczego o tym nie pamiętały? Mirlea ukryła twarz w dłoniach.
- Miecz na nie nie działa...
Ati odpięła swój pas z bronią. Zdjęła również tunikę i spodnie. Stałą teraz przed przyjaciółmi w obcisłej, białej bluzce z krótkim rękawem, który był częścią stroju Jedi i w majtkach.
- Zanurkuję. Kiedy mieszkałam na Naboo często pływałam. I nurkowałam. Umiem wytrzymać pod wodą półtorej minuty bez powietrza. Spróbuję.
Pobiegła w do brzegu i weszła do ciepłej wody. Gdy woda sięgała jej już do brody zaczerpnęła głęboko powietrza i zanurkowała. Od razu zobaczyła dziwne zwierze ciągnące Ahsokę. Zaczęła płynąc. Nogi do kraula. Ręce trzymała wzdłuż ciała. W taki sposób mogła dopłynąć jak najszybciej. Wiedziała, że nie pokona bestii. Ani nawet nie mogłaby pociągnąć Soki, bo istota była zbyt silna. Jedyne co jej przyszło do głowy był poproszenie potwora o puszczenie przyjaciółki. Wiedziała, że w taki sposób straci całe powietrze, a powierzchnia była dosyć daleko. O jakąś minutę drogi. Zacisnęła pięści i krzyknęła:
- Proszę! Puść ją!
 Potwór zatrzymał się i spojrzał na ludzką istotę. I znów Ahsoce wydawało się, że się uśmiechnął. Nagle poczuła, ze uścisk na jej kostce zwalnia się, a potem ustępuje. Spojrzała się ze zdziwieniem na potwora i skinęła główką w jego stronę. Zaczerpnęła ostatniego powietrza, które zostało jej do dyspozycji i podpłynęła w stronę Atari, która nie miała już czym oddychać i się najwyraźniej dusiła. Wzięła ją za rękę i zaczęła jak najszybciej przebierać nogami, by znaleźć się nad wodą i zaczerpnąć zbawiennego powietrza.
W chwili, gdy się wynurzyły poczuły jak zbawienny tlen wypełnia ich płuca. Atari zaczęła kaszleć i wypluwała wodę, którą połknęła, ale najwyraźniej wszystko było dobrze. Dopłynęły do brzegu, gdzie przyjaciele rzucili się na nie i zaczęli przytulać i chwalić. Dziewczyny zostały owinięte ręcznikiem przez przyjaciół.
- To zdobyłyście tę wiadomość?
Ahsoka wyciągnęła rękę, w której wciąż trzymała medalion. Mirlea szybko go wzięła i przyjrzała mu się.
- Nie wyczuwam żadnej pułapki. Coś jest w środku. Trzeba to otworzyć. proszę Ahsoko ty go zdobyłaś, więc ty zobaczysz, co jest w środku. Dziewczynka przyjęła medalion i z łatwością otworzyła wieczko.
 W środku nie było kartki. Były igły. Zwykłe igły drzewa iglastego.
- To igiełki sosny.- powiedział Niro.- Takie same rosły na podwórku obok mojego domu.
- Igiełki rosły?
- Nie. Głupia jesteś Mirlea. Drzewka rosły, co miały takie igiełki.
- To ty jesteś głupi. Tak powiedziałeś Takie same rosły obok mojego domku. Więc igiełki, a nie drzewka.
- Przestańcie się już kłócić.- powiedziała Atari.- Zauważcie, że ta wskazówka jest trudniejsza od poprzedniej. Igiełki są sosny. Musimy iść tam gdzie rosną te drzewka.
- Atusia ma racje.- powiedział Chazer.- Więc chodźmy. Może uda nam się wrócić na obiadek.
- Ty zawsze myślisz o jedzeniu?
- Nie ważne o czym Chaz myśli. Skupmy się na zadaniu.- powiedziała stanowczo Ahsoka.
 Pobiegli szybko szukając drzewa z igiełkami. Kilka minut im to zajęło. Gdyby nie to, że biegli na ślepo i obserwowali każde drzewo, chłopcy by się ścigali, ale na szczęście jest tak jak jest, co Mirleę bardzo ucieszyło. Dziewczynka w pewnej chwili zatrzymała się odruchowo. Przed nimi stało to czego szukali. Drzewo z igiełkami takim jak w medalionie. Podeszli bliżej. Ahsoka zaczęła głaskać korę drzewa gdyż była miła w dotyku. Nie była chropowata jak wszystkie. Była bardziej gładka. Togrutanka czuła, że mogła by głaskać korę bardzo długo ciesząc się dotykiem. Krążąc na osi pnia nie odrywając rąk od niego , nadepnęła na coś kruchego co leżało na korzeniu. To były wafle. Ciastka, które tak bardzo uwielbiała. Obok nich leżała ciemno-jaskrawa różowa karteczka.
- Ciastka! - krzyknął Chazer jakby dla niego było to dobytek szczęścia. Podbiegł do pnia i o mało by nie przewrócił swojej trogrutańskiej rówieśniczki gdyby się nie trzymała pnia.
- Chazer uważaj! Mogłeś mnie przewrócić! - zganiła go urażona. Wyszarpała od niego ciastka. - One są dla wszystkich, nie dla Ciebie. Też jesteśmy głodni, a mamy teraz tylko po jednej kanapce bo już po dwie zjedliśmy.
- Ahsoka ma rację. - podeszła do nich Mirlea biorąc delikatnie paczkę ciastek od przyjaciółki. - Pół godziny temu jedliśmy. Na razie schowajmy ciastka. Obiecuję, że jak tylko rozwiążemy to zadanie to zjemy. - odeszła i wsadziła ciastka do plecaka, którego niósł Wido. Za nią poszła Ahsoka trzymająca kartkę.
- Mamy kolejną wskazówkę. - powiedziała Ati biorąc od najlepszej przyjaciółki krateczkę. Obok niej staje Motess zaglądając jej przez ramię. Dziewczynka otworzyła kartkę i zaczęła czytać. - ,,Tylko cztery takie drzewa - bliźnięta, a tylko dwoje z nich ma wskazówki, której każdej grupie potrzebna."
- Jakie drzewa? - spytał Wido.
- Tu jest narysowane identyczne jak to. -odpowiedział mu blondyn.
- Czyli... - zaczyna Ahsoka. - ...w tym lesie są jeszcze trzy takie drzewa. Skoro dwa mają każdej grupie potrzebną wskazówkę, to oznacza, że dwa przypadają na naszą drużynę, a dwa na nich. Jedno z rymowanką o niej, a drugie ze wskazówką. - wytłumaczyła. Była bardzo mądra więc nic dziwnego.
- Masz rację Soka. - powiedziała Mirlea.
- Ja i Chaz poszukamy tej wskazówki. Ty wraz z Ahsoką już się wykazałyście. Niro niesie plecak z pożywieniem. Jedynie zostajemy ja i Chaz.. Poszukajcie jakieś drzewa do odpoczynku. My was odnajdziemy mocą jak tylko zdobędziemy wskazówkę. - zaoferowała Atari.
- Uważaj na siebie. - poleciła jej Mirlea. Dwójka rówieśników rzuciła się biegiem po potrzebną informację.
 Biegli obserwując las dookoła w poszukiwaniu iglastego drzewa. Dyszeli, ale nie zatrzymywali się. Musieli jak najszybciej znaleźć to co muszą. Chwycili się za spocone rączki by dalej biegnąć wspomagając się nawzajem.
- Tam! - zauważył chłopiec. O pień była oparta żółta koperta. Adepci uśmiechnęli się do siebie. Puścili się i  podbiegli do koperty. W chwili gdy Ati chwyciła kopertę poczuła ciepłą dłoń. Spojrzała przed siebie. To była Deturi.
-Deti- rzekł do blondynki Chazer przydomkiem, którym tylko on ją tak nazywał. Był jej najlepszym przyjacielem, ale teraz stanął po stronie Atari - Ati była pierwsza. I to dosłownie.
 Killara wściekła się bardzo. Rzuciła się z mieczem treningowym na Atari. Mimo, że miecze nic nie robiły prócz poparzenia to nawet tak chciała ukarać Orgeen. Gdyby Ati się nie obroniła pewnie miałaby już poparzoną twarz. Krzyżując miecze ze swoją rówieśniczką jej twarz pobladła. Oczy zrobiły się nienaturalnie złe i w dodatku...złote. Intensywnie złote niczym u wiedźmy z Dathomiry, o których Det słyszała niekiedy przy jednym z obiadów z rodzicami. Pamiętała swoich rodziców, ale wspomnienia zaczęły powoli się rozmazywać, a nawet i zanikać.
 Chazer schował bardzo cenną wskazówkę pod szatę i zaczął wołać Mirleę. Po chwili cała trójka się zjawiła, a wraz z nimi z innej strony grupa Det. Selomi i Barolian z jej klanu odciągnęli Det, a Soka i Mirlea odciągnęły Ati. Jej oczy były już normalne i jej kolor skóry także. Ale normalność znikła tak szybko jak się pojawiła. Zawładnęła nią furia, która była przerażająca i niepokojąca. Była gotowa do ataku jej blond rówieśniczki, który sekundę potem nastąpił.
 Twi'lek rzucił się na blond chłopca, u którego wyczuł datapad ze wskazówką. Ta dwójka także zaczęła walczyć, przez co, dziewczynka Wookie rzuciła się na Niro.
- Mori nie!- krzyknęła Rossen, ale było za późno. Wido i dziewczynka z jej klanu zaczęli także walczyć, a ona stała z Ahsoką z przerażoną miną. Niestety na jej torgutańską kompankę rzucił się Solean.- Ced! - krzyknęła zirytowana adeptka z Korribana. W obu klanach byli jej przyjaciele prócz Deturi. Nie wiedziała co robić. Selomi także. Obie wiedziały, że muszą coś zrobić. Ale ich głowy były puste. W Mirlei obudziła się złość.
- DOSYĆ! - krzyknęła głośno i stanowczo, zaciskając ręce w pięści i jakimś cudem odepchnęła wszystkich mocą od siebie. Adepci popatrzyli na nią ze zdziwieniem. Dziewczynka uspokoiła się i głos zabrała Selomi.
- Atari i Chazer byli tu pierwsi po wskazówkę. Jest jeszcze jedna i musimy ją szybko znaleźć. Rozumie moja grupa czy nie? - wszyscy pokiwali głowami, prócz Killary.
- Ale Selomi...- zaczęła lecz nie dano jej skończyć.
-Nie. - powiedziała stanowczo. Deturi popatrzyła na swojego blond najlepszego przyjaciela...teraz dla niej byłego najlepszego przyjaciela.
- Myślałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Przynajmniej powinieneś zachować się obiektywnie, a ty stanąłeś po stroni Atari zamiast ponoć swoją najlepszą przyjaciółką. - powiedziała cicho, po czym się odwróciła i poszła. Za nią podążyła Mori.
 Chłopczyk ze szlacheckiego rodu chciał ją zatrzymać, ale powstrzymał go Niro, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Później porozmawiacie. Teraz musimy iść. - powiedział Niro puszczając przyjaciela, który patrzył nadal na odchodzącą Deturi ze smutkiem. Ale obrócił się i poszedł za przyjaciółmi. - Zjedzmy coś może.
- Tylko znajdźmy jakieś inne miejsce. Dobrze? I jakieś wygodne. - zaproponowała Soka.
 Szli przez las jakieś siedem minut i znaleźli się pod dużym drzewem po czym usiedli wygodnie. Alderańczyk wyjął z plecaka kanapki, a ciastka były tak jakby na deser. Byli głodni. Nie wiedzieli ile dokładnie tutaj są, ale wiedzą jedno: Że wrócą prosto do pokoi i wreszcie zapadną w spokojny, miły sen, o którym tak mażą od kilku godzin.
 Gdy każdy zjadł kanapkę Rossen odpakowała ciastka i rozdała po cztery każdemu. Chazer był w siódmym niebie. Tyle lubił jeść, ale w ogóle nie grubnie i nic. Ma tą samą wagę. To było zadziwiające. Jak można tak dużo jeść i nadal być chudym niczym młode drzewo?
- Dajcie mi tą wskazówkę. - poprosiła najstarsza z grupy. Gdy otworzyła kopertę jej oczy były zdezorientowane. - To...mapa. - poinformowała.
- Mapa? - spytał zdziwiony Niro
- Tak. Patrz. - podała mu kopertę brunetka.
- Jest narysowany punkt...a trzeba iść o tego drzewa. - powiedział wskazując za siebie na pień przy którym siedzą.
- W takim razie chodźmy. - zaproponował Chazer wstając. - Prowadzisz przyjacielu.
 W pełnym skupieniu Wido patrzył na mapę i szedł przed siebie by nic nie przeoczyć i się nie pomylić. Musieli wygrać. Ta myśl krążyła po głowie Atari. Zastanawiała się nad wygraną...
- Co my dostaniemy za wygraną? - spytała "porcelanowa" dziewczynka grupy. Mirlea zatrzymała się.
- Mistrzyni nic nie mówiła. - zauważyła dziewczynka z Korribana.
- Może ciastka! - powiedział głośno rozradowany Motess.
- SKOŃCZ Z TYM! - krzyknęli wszyscy na przyjaciela.
- Chcecie, żebym zamknął się w Sobie? - zrobił smutną minę.
- Chaz. Nie nawijaj o jedzeniu. Teraz musimy to wygrać. A jak wrócimy, to pójdziemy na deser do stołówki. Pamiętasz? Mają być dzisiaj lody z rurkami, ciastkami i innymi. - pocieszyła go Soka kładąc mu rączkę na ramieniu i uśmiechając się łagodnie. Chłopiec odwzajemnił uśmiech.
- Chodźmy! - powiedział Alderaańczyk zachęcająco.
 Szli dalej. Brunet ponownie był skupiony. Po kilku minutach Chaz krzyknął:
- Patrzcie! - Wskazał palcem. Przed nimi stała duża konsoleta. Mirlea puściła się pędem przed siebie. Była starsza i bardzo szybka. Reszta pobiegła za nią.
- Wygraliśmy, ale o co chodzi? - spytała Ati. Obok nich pojawiła się druga grupa. Popatrzyli się na siebie, ale musieli oderwać od siebie wzrok bo na konsolecie zamigał czerwony kolor i wydobył się dźwięk. Rossen nacisnęła na niego. Przed nimi stanął Mistrz Yoda.
- Witajcie uczniowie młodzi. - przywitał się.
- Witaj Mistrzu Yoda. - Dzieci ukłoniły się z szacunkiem.
- Test sprawdzający to był. Umiejętności wykorzystaliście wasze, lecz nie po to jesteście tutaj. - oznajmił.
- W takim razie po co? - spytała Selomi.
- Dowiedzieć się dowiecie nazajutrz. - Hologram zniknął. Podleciała do nich platforma i zabrała ich z powrotem, by mogli odpocząć po wyczerpującym dniu.
_________________________________________________
Hej! Wybaczcie nam, że tak długo czekaliście, ale jak widzicie rozdział jest bardzo dłuuugi.
Właśnie. Potrzebna nam była dużą ilość weny, którą dostałyśmy. I ogólnie do rozdziału. Ach ten Yoda pod koniec. "Dowiecie się jutro." To jest świetne xD Kiwi brawo :)
Było bardzo dużo świąt w czasie tych dwóch miesięcy i ledwo wyrabiałyśmy, ale miałyśmy ferie, niestety, kiedy mi się kończyły Iduli się zaczynały, ale to bez znaczenia, bo każda z nas w ferie mogła to napisać.
Siódmy rozdział nie wiadomo, kiedy się pojawi, ale Kiwi ma już pomysł na niego więc zacznie pewnie za niedługo się pojawi. Na naszych osobnych blogach z SW pojawią się One-shoty, ale jaka tematyka to nie zdradzimy :D
Jestem jędzą, ale nie wiedziałam, że Ida się zarazi xDD Rozdział dedykujemy nowej czytelniczce- Jainie, która dla mnie jest brato-wnuczką, a dla Idusi siostro-wnuczką i mamy rodzinną balangę na tłusty czwartek! :DD
W takim razie kończymy i wesołego tłustego czwartku! Tylko że ta balanga jest w piątek.
NMBZW!!

Ps. ZA KRÓTKA LINIA KIWI!
Ps. ZAMKNIJ SIĘ BO BĘDZIESZ PĄCZKI Z PODŁOGI ZBIERAĆ! <3

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 5

Chazer i Niro po śniadaniu po raz kolejny postanowili zorganizować sobie wyścigi przez świątynie. Motess podobnie jak rano w trakcie wyścigów wraz ze swą koleżanką Atari napotkał srogie spojrzenia mistrzów. Chyba tylko klan Sarlacców jest taki dożarty. Mają dużo poczucie humoru, ale niekiedy trochę ta dwójka przesadza. Cały czas wyścigi i wygłupy. Klan mimo tych cech, które są dobrą stroną, także się dobrze uczą. Jakby ktoś miałby o nich złe zdanie to powinien spytać się Yody o ten klan. Byli by na pewno zaskoczeni. Zwłaszcza Chazerem. Odkąd wstąpił do zakonu nie było dnia kiedy by się nie wygłupiał. Niro podobnie. To są ich zalety, które "skopiowali"na klan. Każdy adept nadaje jedną, a nawet kilka cech swojemu klanowi. Klan Sarlacców był wręcz niezwykły. Jakby pomylony.  Jednym z tego była Ahsoka Tano. Wszyscy myśleli, że jedyną osobą, która nie należała do rasy ludzkiej była właśnie togrutanka, lecz jeszcze nie wiedzieli, że jest ktoś w klanie, kto nie jest w pełni człowiekiem, i którego życie jest owiane tajemnicą.
Ahsoka wniosła do klanu wiedzę, ze zawsze jest nadzieja na lepsze i wytrwałość. Deturi umiejętność postawienia się i zwracanie uwagi na pewne niedoskonałości. Chazer i Niro pogodne dni, a także ogromne poczucie humoru. Ati odwagę i lekką powagę oraz świetne poprowadzenie grupy. Każdy tak jakby się tym "zaraża".
 Atari swoją umiejętność poprowadzenia grupy dziś właśnie odkryje.Mają trening z klanem Mirley, którą prowadzi Adi Gallia. Są wybrani kapitanowie. Pierwszą z nich jest właśnie Ati, a drugim jakaś Cereanka, która była z klanu Mirley i imienia jej Orgeen nie znała. Orgeen miała wybierać pierwsza i dwie osoby. Wybrała oczywiście Ahsokę i Mirlee. Cereanka-jak się okazało nazywała się Selomi-wybrała jakąś dziewczynka z rasy Wookie i Deturi. Orgeen wybrała jeszcze Niro i Chazera przez co Deturi była wkurzona. Selomi wybrała też dwóch chłopaków ze swojego. Jeden był Barolianem, a następny twi'lekiem. Kiedy już wszystko w grupach zostało uzgodnione Adi Gallia zabrała głos.
- Jak widzę wszystko już między sobą załatwiliście. Teraz więc powiem wam na czym będzie polegał wasz dzisiejszy trening. Mianowicie zaprowadzę was do pewnego miejsca znajdującego się pod świątynią. Tam was zostawię na jednym miejscu, a wy będziecie musieli znaleźć pewne przedmioty. Oczywiście będziecie znajdowali się po dwóch stronach lasu. Będzie schowane kilka podpowiedzi. Jednak wszystko macie odnaleźć posługując się mocą. Podpowiedzi będą zagadkami, więc będziecie musieli posługiwać się swoim umysłem. W lesie będą również mechaniczne zwierzęta i roboty, które będą was atakować. Oczywiście poczujecie tylko lekkie ukucia, lub słabe uderzenia. Będziecie musieli posłużyć się zdobytymi informacjami i pokonać mechanicznych przeciwników. Dla każdej grupy przeznaczone są przedmioty do znalezienia. To, co będzie przeznaczone dla jednej grupy, druga nie morze podnieść. Nie da rady. Są one chroniona polem magnetycznym, które przepuszcza tylko tych, którzy wiedzą jak je odblokować. Jak odblokować dowiecie się z jednej z zagadek, która będzie bardzo blisko waszego miejsca startu, i będzie widoczna. Macie swoje miecze treningowe?
- Tak!- Wykrzyknęli.

 Po kilkunastu minutach znajdowaliśmy się przed metalowymi drzwiami. Kontrolka umieszczona obok nich była spora. Wyglądała na taką, która kontroluje wiele rzeczy. Ciekawe, co było za drzwiami. Atari słyszała już kiedyś od jakiejś padawanki, o pomieszczeniu w świątyni, w którym można zmieniać dosłownie wszystko. Tam najczęściej odbywały się testy sprawdzające doświadczenie nabyte na treningach. Takie testy odbywały się dwa razy w roku. Co rok są trudniejsze. Można odczuć ból, ale po chwili on znika i nie zdarzały się jeszcze śmiertelne przypadki. Jednak starsi chłopcy często mówili o przerażających potworach, ale to chyba nie była prawda. Trzylatce zrobiło się gorąco. Bała się lekko. Co jeżeli nie poprowadzi swojej drużyny do zwycięstwa i przegrają? Była niespokojna. Drzwi zaczynały się powoli otwierać jakby ciągnęły jakiś niesamowity ciężar i z trudem mogły wykonać najlżejszy ruch. Kiedy zobaczyli wnętrze sali zaparło im dech w piersiach. W środku świątyni znajdował się prawdziwy...

I to na tyle ;) Udało mi się jakoś skończyć ten rozdział bez załamania nerwowego. ;D I choć dodam go bez konsultacji z Kiwi, to się cieszę! Na wielkie szczęście nie boję się tej osóbki, która znajduje się tyle kilometrów ode mnie... 
Podejrzewam, że to jest ostatnia notka w tym roku, więc pragnę wam życzyć:
Dużo miłości, radości, szczęścia, zdrowych kości,
 dobrych ocen, paska czerwonego,mikołaja wesołego i rodzinnych ciepłych świąt Bożego Narodzenia!
Szczęśliwego nowego roku 2014!!

Życzą:
Melonik (z nadzieją na wycieczkę szkolną do Warszawy) Kiwi (której tu nie ma, ale będzie, choć jej jeszcze nie ma, ale ma zamiar być, bo tak mówiła, jak jeszcze była, ale teraz już jej nie ma.)

TAAK! Kiwi jest. Tak ja też chcę wam tego życzyć co Idka. A Idce chciałabym życzyć by znalazła fajną kolonię :3 

NMBZW!

piątek, 22 listopada 2013

Powiadomienie

Idka mnie zabije za niekonsultowanie się z nią, ale ok. 
Jak widzicie bo kolorze czcionki, mówi do was Kiwi. Już przechodzę do rzeczy. Mamy masę roboty czyli w skrócie mówiąc-szkoła i w dodatku  Idka ma muzyczną. Nie wiem kiedy będzie nn bo napisałam, ale rozwinąć nie ma jak. Jak tylko znajdziemy z Idulą czas to napiszemy i opublikujemy. Blog jest w nie naruszonym stanie. Nie zawieszamy, ale będziecie na nn musieli trochę poczekać.
Idka ma jeszcze dwa blogi i ledwo się wyrabia, przynajmniej ja tak podejrzewam. Rozdziały będą dodawane, lecz z długimi odstępami.
Idula: Nie zabijaj mnie. Jestem za młoda! Ja ich tylko Informuję! :*
NMBZW! 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 4

 Atari Orgeen siedziała w swoim pokoju. Na jej porcelanowo-białej twarzyczce malowało się lekkie zniecierpliwienie. Jej najlepsza przyjaciółka Ahsoka miała po nią przyjść już dziesięć minut temu. Jeszcze chwila i sama pójdzie na śniadanie. Nagle od strony wejścia rozległo się pukanie.
- No wreszcie.- Westchnęła.- Otwarte!
Drzwi sie otworzyły i stanął w nich ktoś, kogo młoda Orgeen nigdy by się nie spodziewała. Był to Chazer Motess. Przekroczył z uśmiechem próg i... wywalił się. Potknął się o próg i o centymetr minął głową szafkę. (I od tej pory stało się to tradycją, której Chaz nie chce kontynuować, jednak nigdy nie myśli, kiedy wchodzi do mojego pokoju.) 
- Cześć Ati!
- Chazer! Co ty tu robisz! Chłopcom niewolno odwiedzać dziewczynek!
- Znieśli zakaz. Nawet nie wiem dlaczego istniał. Co oni się bali, że dziewczyny nas zjedzą, czy co?
- Mam nadzieję, że to prawda. Widziałeś może Ahsoke? Miała po mnie przyjść dziesięć minut temu.
- Tak. Zatrzymał ją mistrz Plo, kiedy do ciebie szła. Dosłownie przed minutą. Idziesz na śniadanie?
- Szybko zmieniasz temat.. Wiesz, kiedy Ahsoka wróci?
- Mistrz ją odprowadza na śniadanie.
- Aha. Dobra. Robimy wyścigi? Kto pierwszy w stołówce?
- Dobra. Przygotuj się na przegraną!
 Gdy wyszli z pokoju dathomirianki zaczęli odliczać od trzy do jeden. Na słowo "START!"puścili się biegiem przez korytarze świątyni. Mijali dużo oburzonych mistrzów spokojnie idących po korytarzu. Do Chazera się przyzwyczaili. Jest od dłuższego czasu w tej świątyni i ścigał się masę razy z Niro i trzy z Deturi. Atari przyspieszyła i po chwili wbiegła na stołówkę z triumfalnym uśmiechem.
- Wygrałam!
- Dawałem Ci fory.- Powiedział jej udając.
- Yhm. Napewno. -  Atari mu nie wierzyła. Poszli po jedzenie, a następnie do stolika przy, którym siedziały dzieci z ich klanu. Ati jak zwykle usiadła obok Ahsoki.
- Podobno Mistrz Plo cię odprowadził. - zaczęła.
- Tak. Znajduje czas, żeby popatrzeć na treningi, ale zawsze po nich musi iść. W dodatku sama widzisz. Przychodzi w połowie. Chciał się dowiedzieć, jak sobie radzę po za treningami.-opowiedziała Soka.
- Mistrz Plo otacza Cię przyjaźnią. To widać na setki klików. - stwierdził Niro.
- Nas też na pewno będzie faworyzować jakiś mistrz. Każdego padawana. - No to był szok. Deturi powiedziała to miło i bez ironii i jadu w głosie.
Tano wyczuła, że to chwilowo. Togrutanka obróciła się za siebie. No to wszystko jasne.-stwierdziła w myślach. Za nimi siedziała Ai Gallia, którą Det ubóstwiała.
Ahsoka szturchnęła Ati pokazując ruchem głowy na mistrzynię. "Porcelanowa dziewczynka" spojrzała za siebie. Posłała spojrzenie do przyjaciółki, które znaczyło coś w stylu: "Ona taka jest. Co poradzisz?".
-BU! - krzyknął z zaskoczenia Chazer w ucho Atari. Adeptka podskoczyła i o mało nie spadła na szczęście Soka ją przytrzymała.
-Ale ty jesteś. - powiedział z wyrzutem Wido. - Poinformować mnie to już nie łaskaw? Też chciałem. Togrutanka spojrzała na niego złowrogo. - To był żart. - poinformował przestraszony Niro. Co jak co, ale Ahsoka miała przerażający ten wzrok. Atari warknęła cicho, a jej oczy przybrały żółty kolor. Skóra lekko zbladła. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy.
- Nie rób tak! To niegrzeczne!- Zganiła chłopca.
- Przepraszam Ati. - Przeprosił speszony Chazer.- Głupi jestem.
- Nic się nie stało. Wybaczam. Ale nie rób tak. To boli.
Podali sobie dłonie z uśmiechem. Tylko Ahsoka jeszcze przez chwilę gniewała się na kolegów. Jednak szybko jej ta złość przeszła.
 Kiedy skończyły jeść, Atari złapała Sokę pod ramię i wyszły ze stołówki. Skierowały się w stronę Arboteum. Było to ich ulubione miejsce w świątyni. Zakochały się w nim od pierwszego wejrzenia. Szły w ciszy. Dziewczynki rozumiały się bez słów. Nagle zamyślona Ahsoka na kogoś wpadła. Albo ten ktoś na nią. No i tak z obu stron zakończyło się to bolesnym upadkiem. Atari pierwsza się podniosła i pomogła wstać Ahsoce i nieznajomej. Atrai przyjrzała się dziewczynce i dopiero po chwili ją rozpoznała. Była to ich dobra koleżanka Mirlea.
- Nic wam nie jest?- Spytała zaniepokojona dziewczynka z Korriban.
- Nie. - odpowiedziała Soka.- Przepraszam zamyśliłam się.
- Nic się nie stało. Ja też jestem winna. Rozglądałam się gdzie popadnie i was nie zauważyłam. - wytłumaczyła się Rossen.
- W sumie to wygląda, że ja i Ahsoka zaliczyłyśmy z tobą zderzenie. - stwierdziła rozbawiona Atari.
- Przepraszam was. Muszę iść już na trening. 
- Jasne. Pa! - pożegnały się.
 Z uśmiechem na twarzy, dwie przyjaciółki podążyły dalej. Jednak tym razem bardziej uważając, gdzie stawiają swe kroki. W Arboteum usiadły na swoim ulubionym miejscu tuż obok wodospadu.

_________________________________________________________
YAY! Udało się nareszcie!
Bez komentarza. Okey. Dedyk dla Mati.
Nikt prawie nie czyta tego bloga prócz Mati i Maliny. Ale dobra. Rozdział pisany na zmiany bo dziś obie jesteśmy na gadu, co jest rzadkim cudem. Wena zbytnio nie przypływała, więc tak jakby będzie to dwutygodnik :D 
Dwutygodnik to ty masz gazetach geniuszu! 
Wiem :P
Jak się uspokoisz to Ci Dumbledore jabłecznika podkradać nie będzie.
Wiedziałam, że to on!
Tak, tak... 
NMBZW <3 ;**