sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 5

Chazer i Niro po śniadaniu po raz kolejny postanowili zorganizować sobie wyścigi przez świątynie. Motess podobnie jak rano w trakcie wyścigów wraz ze swą koleżanką Atari napotkał srogie spojrzenia mistrzów. Chyba tylko klan Sarlacców jest taki dożarty. Mają dużo poczucie humoru, ale niekiedy trochę ta dwójka przesadza. Cały czas wyścigi i wygłupy. Klan mimo tych cech, które są dobrą stroną, także się dobrze uczą. Jakby ktoś miałby o nich złe zdanie to powinien spytać się Yody o ten klan. Byli by na pewno zaskoczeni. Zwłaszcza Chazerem. Odkąd wstąpił do zakonu nie było dnia kiedy by się nie wygłupiał. Niro podobnie. To są ich zalety, które "skopiowali"na klan. Każdy adept nadaje jedną, a nawet kilka cech swojemu klanowi. Klan Sarlacców był wręcz niezwykły. Jakby pomylony.  Jednym z tego była Ahsoka Tano. Wszyscy myśleli, że jedyną osobą, która nie należała do rasy ludzkiej była właśnie togrutanka, lecz jeszcze nie wiedzieli, że jest ktoś w klanie, kto nie jest w pełni człowiekiem, i którego życie jest owiane tajemnicą.
Ahsoka wniosła do klanu wiedzę, ze zawsze jest nadzieja na lepsze i wytrwałość. Deturi umiejętność postawienia się i zwracanie uwagi na pewne niedoskonałości. Chazer i Niro pogodne dni, a także ogromne poczucie humoru. Ati odwagę i lekką powagę oraz świetne poprowadzenie grupy. Każdy tak jakby się tym "zaraża".
 Atari swoją umiejętność poprowadzenia grupy dziś właśnie odkryje.Mają trening z klanem Mirley, którą prowadzi Adi Gallia. Są wybrani kapitanowie. Pierwszą z nich jest właśnie Ati, a drugim jakaś Cereanka, która była z klanu Mirley i imienia jej Orgeen nie znała. Orgeen miała wybierać pierwsza i dwie osoby. Wybrała oczywiście Ahsokę i Mirlee. Cereanka-jak się okazało nazywała się Selomi-wybrała jakąś dziewczynka z rasy Wookie i Deturi. Orgeen wybrała jeszcze Niro i Chazera przez co Deturi była wkurzona. Selomi wybrała też dwóch chłopaków ze swojego. Jeden był Barolianem, a następny twi'lekiem. Kiedy już wszystko w grupach zostało uzgodnione Adi Gallia zabrała głos.
- Jak widzę wszystko już między sobą załatwiliście. Teraz więc powiem wam na czym będzie polegał wasz dzisiejszy trening. Mianowicie zaprowadzę was do pewnego miejsca znajdującego się pod świątynią. Tam was zostawię na jednym miejscu, a wy będziecie musieli znaleźć pewne przedmioty. Oczywiście będziecie znajdowali się po dwóch stronach lasu. Będzie schowane kilka podpowiedzi. Jednak wszystko macie odnaleźć posługując się mocą. Podpowiedzi będą zagadkami, więc będziecie musieli posługiwać się swoim umysłem. W lesie będą również mechaniczne zwierzęta i roboty, które będą was atakować. Oczywiście poczujecie tylko lekkie ukucia, lub słabe uderzenia. Będziecie musieli posłużyć się zdobytymi informacjami i pokonać mechanicznych przeciwników. Dla każdej grupy przeznaczone są przedmioty do znalezienia. To, co będzie przeznaczone dla jednej grupy, druga nie morze podnieść. Nie da rady. Są one chroniona polem magnetycznym, które przepuszcza tylko tych, którzy wiedzą jak je odblokować. Jak odblokować dowiecie się z jednej z zagadek, która będzie bardzo blisko waszego miejsca startu, i będzie widoczna. Macie swoje miecze treningowe?
- Tak!- Wykrzyknęli.

 Po kilkunastu minutach znajdowaliśmy się przed metalowymi drzwiami. Kontrolka umieszczona obok nich była spora. Wyglądała na taką, która kontroluje wiele rzeczy. Ciekawe, co było za drzwiami. Atari słyszała już kiedyś od jakiejś padawanki, o pomieszczeniu w świątyni, w którym można zmieniać dosłownie wszystko. Tam najczęściej odbywały się testy sprawdzające doświadczenie nabyte na treningach. Takie testy odbywały się dwa razy w roku. Co rok są trudniejsze. Można odczuć ból, ale po chwili on znika i nie zdarzały się jeszcze śmiertelne przypadki. Jednak starsi chłopcy często mówili o przerażających potworach, ale to chyba nie była prawda. Trzylatce zrobiło się gorąco. Bała się lekko. Co jeżeli nie poprowadzi swojej drużyny do zwycięstwa i przegrają? Była niespokojna. Drzwi zaczynały się powoli otwierać jakby ciągnęły jakiś niesamowity ciężar i z trudem mogły wykonać najlżejszy ruch. Kiedy zobaczyli wnętrze sali zaparło im dech w piersiach. W środku świątyni znajdował się prawdziwy...

I to na tyle ;) Udało mi się jakoś skończyć ten rozdział bez załamania nerwowego. ;D I choć dodam go bez konsultacji z Kiwi, to się cieszę! Na wielkie szczęście nie boję się tej osóbki, która znajduje się tyle kilometrów ode mnie... 
Podejrzewam, że to jest ostatnia notka w tym roku, więc pragnę wam życzyć:
Dużo miłości, radości, szczęścia, zdrowych kości,
 dobrych ocen, paska czerwonego,mikołaja wesołego i rodzinnych ciepłych świąt Bożego Narodzenia!
Szczęśliwego nowego roku 2014!!

Życzą:
Melonik (z nadzieją na wycieczkę szkolną do Warszawy) Kiwi (której tu nie ma, ale będzie, choć jej jeszcze nie ma, ale ma zamiar być, bo tak mówiła, jak jeszcze była, ale teraz już jej nie ma.)

TAAK! Kiwi jest. Tak ja też chcę wam tego życzyć co Idka. A Idce chciałabym życzyć by znalazła fajną kolonię :3 

NMBZW!

piątek, 22 listopada 2013

Powiadomienie

Idka mnie zabije za niekonsultowanie się z nią, ale ok. 
Jak widzicie bo kolorze czcionki, mówi do was Kiwi. Już przechodzę do rzeczy. Mamy masę roboty czyli w skrócie mówiąc-szkoła i w dodatku  Idka ma muzyczną. Nie wiem kiedy będzie nn bo napisałam, ale rozwinąć nie ma jak. Jak tylko znajdziemy z Idulą czas to napiszemy i opublikujemy. Blog jest w nie naruszonym stanie. Nie zawieszamy, ale będziecie na nn musieli trochę poczekać.
Idka ma jeszcze dwa blogi i ledwo się wyrabia, przynajmniej ja tak podejrzewam. Rozdziały będą dodawane, lecz z długimi odstępami.
Idula: Nie zabijaj mnie. Jestem za młoda! Ja ich tylko Informuję! :*
NMBZW! 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 4

 Atari Orgeen siedziała w swoim pokoju. Na jej porcelanowo-białej twarzyczce malowało się lekkie zniecierpliwienie. Jej najlepsza przyjaciółka Ahsoka miała po nią przyjść już dziesięć minut temu. Jeszcze chwila i sama pójdzie na śniadanie. Nagle od strony wejścia rozległo się pukanie.
- No wreszcie.- Westchnęła.- Otwarte!
Drzwi sie otworzyły i stanął w nich ktoś, kogo młoda Orgeen nigdy by się nie spodziewała. Był to Chazer Motess. Przekroczył z uśmiechem próg i... wywalił się. Potknął się o próg i o centymetr minął głową szafkę. (I od tej pory stało się to tradycją, której Chaz nie chce kontynuować, jednak nigdy nie myśli, kiedy wchodzi do mojego pokoju.) 
- Cześć Ati!
- Chazer! Co ty tu robisz! Chłopcom niewolno odwiedzać dziewczynek!
- Znieśli zakaz. Nawet nie wiem dlaczego istniał. Co oni się bali, że dziewczyny nas zjedzą, czy co?
- Mam nadzieję, że to prawda. Widziałeś może Ahsoke? Miała po mnie przyjść dziesięć minut temu.
- Tak. Zatrzymał ją mistrz Plo, kiedy do ciebie szła. Dosłownie przed minutą. Idziesz na śniadanie?
- Szybko zmieniasz temat.. Wiesz, kiedy Ahsoka wróci?
- Mistrz ją odprowadza na śniadanie.
- Aha. Dobra. Robimy wyścigi? Kto pierwszy w stołówce?
- Dobra. Przygotuj się na przegraną!
 Gdy wyszli z pokoju dathomirianki zaczęli odliczać od trzy do jeden. Na słowo "START!"puścili się biegiem przez korytarze świątyni. Mijali dużo oburzonych mistrzów spokojnie idących po korytarzu. Do Chazera się przyzwyczaili. Jest od dłuższego czasu w tej świątyni i ścigał się masę razy z Niro i trzy z Deturi. Atari przyspieszyła i po chwili wbiegła na stołówkę z triumfalnym uśmiechem.
- Wygrałam!
- Dawałem Ci fory.- Powiedział jej udając.
- Yhm. Napewno. -  Atari mu nie wierzyła. Poszli po jedzenie, a następnie do stolika przy, którym siedziały dzieci z ich klanu. Ati jak zwykle usiadła obok Ahsoki.
- Podobno Mistrz Plo cię odprowadził. - zaczęła.
- Tak. Znajduje czas, żeby popatrzeć na treningi, ale zawsze po nich musi iść. W dodatku sama widzisz. Przychodzi w połowie. Chciał się dowiedzieć, jak sobie radzę po za treningami.-opowiedziała Soka.
- Mistrz Plo otacza Cię przyjaźnią. To widać na setki klików. - stwierdził Niro.
- Nas też na pewno będzie faworyzować jakiś mistrz. Każdego padawana. - No to był szok. Deturi powiedziała to miło i bez ironii i jadu w głosie.
Tano wyczuła, że to chwilowo. Togrutanka obróciła się za siebie. No to wszystko jasne.-stwierdziła w myślach. Za nimi siedziała Ai Gallia, którą Det ubóstwiała.
Ahsoka szturchnęła Ati pokazując ruchem głowy na mistrzynię. "Porcelanowa dziewczynka" spojrzała za siebie. Posłała spojrzenie do przyjaciółki, które znaczyło coś w stylu: "Ona taka jest. Co poradzisz?".
-BU! - krzyknął z zaskoczenia Chazer w ucho Atari. Adeptka podskoczyła i o mało nie spadła na szczęście Soka ją przytrzymała.
-Ale ty jesteś. - powiedział z wyrzutem Wido. - Poinformować mnie to już nie łaskaw? Też chciałem. Togrutanka spojrzała na niego złowrogo. - To był żart. - poinformował przestraszony Niro. Co jak co, ale Ahsoka miała przerażający ten wzrok. Atari warknęła cicho, a jej oczy przybrały żółty kolor. Skóra lekko zbladła. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy.
- Nie rób tak! To niegrzeczne!- Zganiła chłopca.
- Przepraszam Ati. - Przeprosił speszony Chazer.- Głupi jestem.
- Nic się nie stało. Wybaczam. Ale nie rób tak. To boli.
Podali sobie dłonie z uśmiechem. Tylko Ahsoka jeszcze przez chwilę gniewała się na kolegów. Jednak szybko jej ta złość przeszła.
 Kiedy skończyły jeść, Atari złapała Sokę pod ramię i wyszły ze stołówki. Skierowały się w stronę Arboteum. Było to ich ulubione miejsce w świątyni. Zakochały się w nim od pierwszego wejrzenia. Szły w ciszy. Dziewczynki rozumiały się bez słów. Nagle zamyślona Ahsoka na kogoś wpadła. Albo ten ktoś na nią. No i tak z obu stron zakończyło się to bolesnym upadkiem. Atari pierwsza się podniosła i pomogła wstać Ahsoce i nieznajomej. Atrai przyjrzała się dziewczynce i dopiero po chwili ją rozpoznała. Była to ich dobra koleżanka Mirlea.
- Nic wam nie jest?- Spytała zaniepokojona dziewczynka z Korriban.
- Nie. - odpowiedziała Soka.- Przepraszam zamyśliłam się.
- Nic się nie stało. Ja też jestem winna. Rozglądałam się gdzie popadnie i was nie zauważyłam. - wytłumaczyła się Rossen.
- W sumie to wygląda, że ja i Ahsoka zaliczyłyśmy z tobą zderzenie. - stwierdziła rozbawiona Atari.
- Przepraszam was. Muszę iść już na trening. 
- Jasne. Pa! - pożegnały się.
 Z uśmiechem na twarzy, dwie przyjaciółki podążyły dalej. Jednak tym razem bardziej uważając, gdzie stawiają swe kroki. W Arboteum usiadły na swoim ulubionym miejscu tuż obok wodospadu.

_________________________________________________________
YAY! Udało się nareszcie!
Bez komentarza. Okey. Dedyk dla Mati.
Nikt prawie nie czyta tego bloga prócz Mati i Maliny. Ale dobra. Rozdział pisany na zmiany bo dziś obie jesteśmy na gadu, co jest rzadkim cudem. Wena zbytnio nie przypływała, więc tak jakby będzie to dwutygodnik :D 
Dwutygodnik to ty masz gazetach geniuszu! 
Wiem :P
Jak się uspokoisz to Ci Dumbledore jabłecznika podkradać nie będzie.
Wiedziałam, że to on!
Tak, tak... 
NMBZW <3 ;**

sobota, 19 października 2013

Rozdział 3

 Ahsoka przebywała w świątyni trzy dni i już razem z Atari bardzo do siebie się zbliżyły. Każda z nich opowiedziała sobie o wczesnym życiu. Orgeen była wstrząśnięta życiem Ahsoki. Nie mogła pojąć jak okrutne są osoby w galaktyce. Niestety dziewczynka o sobie nie mogła powiedzieć togrutance. Nie pamiętała swojego wczesnego życia. Razem z Ahsoką wpadły na pomysł by spytać się Yody. Niestety powiedział, że jest zajęty. Mistrz Windu to samo. Obie były zawiedzione. Ahsoka Tano dziwiło zachowanie mistrzów. Przecież zawsze mieli czas, by porozmawiać z adeptami. A teraz przecież nie było wojny, więc nie było czym się tak bardzo przejmować by brakowało czasu na krótką rozmowę. I to zawsze, kiedy się pytały o przeszłość młodej, ludzkiej dziewczynki. Przez te trzy dni także rozmawiały z godziny z Mirleą. Była bardzo miła i niezbyt pamiętała swojego dzieciństwa. Deturi jak zwykle chodziła obrażona. togrutanka nigdy nie widziała Killary z uśmiechem na ustach. Gdy chłopcy przybiegli porozmawiać to mówili, że śmiali się z nią i bawili. Jak dla Tano to było jakieś kłamstwo. No bo, skoro się nie uśmiechała w towarzystwie Ahsoki, a tylko patrzyła na nią złowrogo to co miała powiedzieć?"Super!"? Nie. Jej blond koleżanka z klanu nawet z nią nie rozmawia tylko wrzeszczy na wszystkich i rozmawiała o togrutance jakby w ogóle jej nie było. W dodatku dziewczynkę przytłaczała myśl, że ojciec Det był mandalorem i zabijał niewinnych. Przez trzy dni Soka zaliczyła dwa treningi, które mistrz Plo obserwował.
Ahsoka obudziła się, usiadła na łóżku i ziewnęła. Była piąta trzydzieści. Zawsze o tej godzinie wstawała. Na stoliku obok łóżka leżał poskładany strój togrutanki i miecz treningowy o zielonym ostrzu. Szybko się przebrała i pobiegła po Ati by razem iść na śniadanie. Ahsoka zapukała do drzwi pokoju Atari.
-Proszę-odpowiedział jej śliczny głosik trzyletniej, pięknej dziewczynki.
-Hej.-przywitała ją togrutanka.
-Hej. Jestem gotowa idziemy na śniadanie?-spytała.
-Yhym.
Dziewczynki poszły szybkim krokiem do stołówki. Tam spotkały Niro, Chazera i Deturi. Nałożyły sobie jedzenia usiadły przy wspólnym stoliku. Togrutance smakowały tu dania.
-Smacznego.-powiedziała Tano za nim zaczęła jeść.
 Wiedziała, że to słowo oznacza kuluturę. W domu go nikt nie używał, a ona niezbyt się odzywała w domu.  Po za tym całymi dniami jej nie było w domu. Rano wychodziła, przychodziła na obiad i zjawiała się po zachodzie słońca. Nikt z wioski nie pytał się, gdzie się podziewa. Sąsiedzi bardzo rzadko ją widywali. Jedi bardzo szybko biegają i to samo umiała młodziutka Tano. Atari przyglądała się kątem oka swojej przyjaciółce. Wyczuwała jej żal do rodziny. Bardzo jej współczuła. Orgeen zazdrościła innym pod względem tego, że znają swoich rodziców. Ona nic nie pamiętała. Nawet drogi na Coruscant. Najchętniej uroniłaby jedną samotna łezkę, lecz nie mogła. Spuściła głowę tak by inni nie widzieli jej wyrazu twarzy. Nie chciała pokazywać innym jej uczuć. Była Jedi. Jedyną osobą przy której to mogła zrobić to była Soka.
-Co jest?-spytał Niro zaciekawiony patrząc na Ati, jak ma spuszczoną głową i bawi się jedzeniem.
-Nic.-odpowiedziała mu dziewczynka próbując brzmieć wiarygodnie. Jej przyjaciółka popatrzyła się na nią ze współczuciem. Postanowiła z nią później porozmawiać i poprawić humor. Chciała, żeby przynajmniej ona była szczęśliwa. Gdyby mogła sprawiłaby, żeby Ati przypomniała sobie swoje wczesne dzieciństwo, a ona sama zapomniała. Szturchnęła Orgeen łokciem. Gdy ta na nią spojrzała zdziwiona, togrutanka kiwnęła głową w stronę talerza, na znak by zaczęła jeść. Dokończyły szybko śniadanie i postanowiły iść do Komnaty Tysiąca Fontann. Dziewczynki nadal fascynowało piękno tego pomieszczenia.  Były pewne, że będzie tak jeszcze przez długie, długie lata. Gdy wybiła dziesiąta pobiegły na trening, który prowadził nie kto inny, jak kochana mistrzyni Deturi - Adi Gallia. Nie. Kochana to wręcz za mało. Ona za nią szalała. Cóż. W końcu nie ma się co dziwić. Killara była tu od prawie pół roku i znała niektórych mistrzów, ale żeby od razu zachwycać się jedną mistrzynią? W dodatku tak bardzo.
 Gdy Ati i Soka wbiegły do sali ujżały tylko Det. Tylko ona była.
-Gdzie chłopcy?-spytała togrutanka.
-Niro sobie lewą rękę skręcił. Wyszli z minutę temu.-odpowiedziała Deturi. Do sali weszła mistrzyni. Zdziwiła się, gdy weszła do sali bo były tylko tam dziewcznki.
-A gdzie chłopcy?-spytała Gallia.
-Już tłumaczę Mistrzyni.-powiedziała pośpiesznie jasnooka adeptka. Chciała osobiście powiedzieć mistrzyni o tym co się stało.- Niro przed chwilą biegał po sali, wiesz jak to jest. On jest szalony. W pewnym momencie się przewrócił. Gdy go z Chazerem podnieśliśmy powiedział, że bardzo go boli go lewa ręka. Podejrzewamy, że to skręcenie. Chazer zaprowadził go do sal uzdrawiania. Wyszli z dwie minuty temu.-wytłumaczyła.
-Hm...-zamyśliła się Adi.- Atari biegnij za nimi. Niech Niro zostanie u uzdrowicieli, a ty wróć z Motessem.
-Oczywiście-Orgeen po tych słowach wybiegła z sali. Deturi, aż gotowała się w środku. Chciała iść po Chazera, ale oczywiście Atari poszła. Była zazdrosna o prawie wszystko. Mimo to, że była bardzo ładna to nie tak piękna jak Atari. Ahsoka też była nawet ładna według niej, ale była larwą. Killarze ojciec wpoił, że togrutanie, dathomirianie, zabraki, wookie i inne podobne rasy to zwierzęta. Togrutanie byli drapieżnikami, ale nie zwierzętami. Nie którzy, nawet się ich bali bo po galaktyce chodziły plotki o jadzie w ich kłach co było bzdurą choć wielu Togrutan nie zaprzeczało faktowi, jakoby byli jadowici. A dothomirianki były wiedźmami i dziwadłami. Zabraki również. Wookie byli zwierzętami, które nie zasługują na szacunek i życie choć byli rasą myślącą, posiadającą własny język i wiele umiejętności. Tego właśnie została nauczona Deturi. Yoda o tym wiedział doskonale. Gdyby Atari nie została przemieniona w człowieka tak samo jak i Ahsoka zostałaby obdarowywana tym pięknym zachowaniem pięknej blondyneczki co do ras humanoidalnych. Było wiadomo, że dziewczynka wcześniej czy później dostanie jakieś wizji i dowie się wszystkiego. Wtedy Det na pewno nie przepuści takiej okazji, ale co poradzić? Nikt nie jest przecież idealny.
 Do sali wbiegło dwoje adeptów.
-Dzień dobry.-przywitała Motessa tholthianka.
-Dzień dobry.-odpowiedział jej zdyszany.
-Możemy zaczynać czy chcecie odpoczynku?-spytała ich Soka.
-Możemy zaczynać.- poiformowała ich Atari.
  Wszyscy ustawili się na odpowiednich miejscach tak by można było widzieć ich poczynania i czasami poprawiać. Dziś mieli się nauczyć następny poziom Chi-Cho czyli trzeci. Adi pokazała im ruchy, które mieli powtórzyć dziesięć razy. Wszyscy robili to perfekcyjnie. Det nie była poprawiana. W czasie gdy klan Sarlacców wyciszał się w mocy i był skupiony na ćwiczeniach, do sali wszedł Yoda. Musiał mieć Atari pod stałym widokiem. Nie wiadomo kiedy ta wizja się pojawi. Może w każdej chwili stanąć przed jej oczami obraz, który stworzy wielkie kłopoty dla przyszłości...
_______________________________________________
Aloha! No hej! Rozdział się podobał? A tak w ogóle chcemy was bardzo przeprosić, za tak długie czekanie, ale wiecie. Obie jesteśmy w ostatniej klasie.(Podstawówki! Może trochę dokładniej, co?)

Nauki w trzy dupy.

Kiwi! Wyrażaj się!...W sumie to dobre określenie. Jak na codzienne testy i kartkówki to znam gorsze...

No wiem!

Dobra. Nie gadaj bo cię rondelkiem walnę!

Czwórkę mamy już zaczętą tylko teraz trzeba żmije rozwinąć. To co my już będziemy kończyć. 

Do napisania! NMBZW! :*
Dokładnie! NMBZW!!! :* <3

Melonik Kiwi 

sobota, 5 października 2013

Rozdział 2

  -Au!-powiedziała Atari.
-Aj!-jęknęła nieznajoma, pocierając czoło.
-Atari nic Ci nie jest?-spytała zaniepokojona Ahsoka kompankę.
-Nie nic.-odpowiedziała.
-A tobie?-spytała tą drugą.
-Nie nic.-odpowiedziała wstając.-Przepraszam nie chciałam.
-Nic się nie stało-odpowiedziała Atari.- Jestem Atari Orgeen, a to Ahsoka Tano. Kilka godzin temu przyleciała więc ją oprowadzam.
-Jestem Mirlea Rossen. Miło was poznać.
-Nam także-odpowiedziała togrutanka.
-Z jakiej planety pochodzicie?-spytała Mirlea.
-Ja z Shili. Tam mieszkają togrutanie.-odpowiedziała zmieszana Tano.
-Aaa. Ja jestem tu od roku. Nie tylko na Shili są togrutanie Ahsoko. Na Kiros też.
-Kiros?
-Tak. Spokojnie jeszcze pare miesięcy, a będziesz mieć bardzo rozszerzoną wiedzę. A ty Atari? Z jakiej planety pochodzisz?
-Z Naboo. A ty?
-Korriban.
-Jedna z adeptek z mojego klanu opowiadała o Korriban. Podobno do nie jest zbyt przyjazna planeta.-powiedziała Atari.
- Tak. Cieszę się, że ją opuściłam. Jest to skała pokryta piaskiem. Nie ma tam roślin i zieleni. Czasami dziwię, się, że na niej mieszkają ludzie. A w jaskiniach jest jeszcze bardziej niebezpiecznie... Kinrahty i inne podziemne stworzenia polują na ludzi.
-Mirlea!-zawołał blondyn z oddali.-Musimy iść!
-Już!-odkrzyknęła mu Rossen.-Miło było z wami rozmawiać. Pa.
-Papa-powiedziały równocześnie Tano i Orgeen. Kilka sekund później do Arborteum wbiegli Niro, Chazer i porządnie wnerwiona Deturi. Był zachód słońca. O tej porze zawsze klan Sarlacców się bawił.
-Ahsoka!-krzykneli Wido oraz Motess i ściskali ją w dwójkę.
-Chłopcy...Serio?-spytała z nie dowierzaniem Ati.
-Grrr...!-krzyknęła Deturi.
-Det. co ci jest?-spytał zdziwiony alderańczyk.
-Ta mała mnie denerwuje!-krzykneła blondynka.
- Dlaczego tak nie lubisz obcych?- Zapytała się ciemnowłosa.
Nagle Deturi się całkiem uspokoiła. Twarz jej nabrała ludzkich kolorów i zaczęła opowiadać:
- Moi rodzice zawsze mi opowiadali, że obcy są źli. Tata chyba miał nawet taką pracę... On zabijał obcych. To był jakiś klan czy coś...
- Mieszkałaś na Brigi?
- Taak.- Odpowiedziała.
Atari po głowie zaczęły krążyć różne obrazy. Niektórych wcale sobie nie przypominała. Dwie dziewczynki bawiące się na polu namiotowym? O co chodzi? Ja nigdy nie byłam w takim miejscu... Na Naboo nie ma pustyń i namiotów na niej. Ale jeden obraz się wyróżniał. Kilkoro ludzi w zbrojach i hełmach szło przez las.
Atari wiedziała kim są ci ludzie i wiedziała skądś na jakiej są planecie. Wiedziała, że to Brigia. A ci ludzie... To byli chyba...
- Det? Czy twój tata był kimś wielkim?
- Tak. Mój tatuś był wielkim wodzem. Zawsze mówili do niego jakoś tak na M. Ma... Nie pamiętam wiesz? Jestem tu już trochę. Musimy zapominać o uczuciach związanymi z rodzicami.
- Ja wiem!- Wykrzyknęła Atari- Rodzice mi opowiadali o Brigi! Przez jakiś czas mieli tam swój obóz Mandalorianie! Przez chyba pięć lat. Twój tatuś chyba nie był królem Brigi. No, ale czy pamiętasz ludzi w zbrojach? Podobnych zbrojach jak nosi ten taki jeden... O! Jango Fett.
Deturi zamyśliła się i zaczęła sobie przypominać wspomnienia związane z Brigią. Nagle jej twarz się rozjaśniła.
- Tak!- Wykrzyknęła.- Wszyscy takie nosili! Mama też! I inne kobiety.
- Czy twój tatuś był może... Był Mandalorem?
Det się zamyśliła, co trwało dłuższą chwilę. Atari miała nadzieję, że zaprzeczy. Mandalor i jego ludzie byli okrutni. Zabili jej małą siostrzyczkę i ciocię i wujka i kuzyna. Ale Mandalor był najbardziej okrutny. I to nie byli prawdziwi Mandalorianie. Podstępem zabili ostatniego z klanu Ordo. Młodego siedemnastoletniego przywódce. Największy Mandaloriański klan upadł. I zaczęła się rzeź niezaplanowana. Żyli żeby zabijać. Dawni Mandalorianie tacy nie byli. No, ale ludzie się zmieniają. Deturi jednak wreszcie wykrzyknęła swoją odpowiedź:
- Tak! Tatuś był Mandalorem.
- Aha. Dzięki za rozmowę Det!- Powiedziała i pobiegła do swojego pokoju.
Atari była wstrząśnięta. Ojciec Det wyrządził taką krzywdę ludziom! I jej rodzinie! Nie wiem kim on jest ale to straszne. Dziewczynka była roztrzęsiona po opowieści Deturi. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Jednak nie wiedziała, żę właśnie w tej chwili coś pękło w jej duszy. Że to coś, co blokowało jej wspomnienia pękło. I właśnie w tej chwili daleko od Corusant na planecie, która była zwana Dathomirą Matka Talzin śmiała się okrutnie  powiedziała:
- Jeszcze kilkanaście lat. Pewnego dnia wszystko powróci do twojej małej główki. Jeszcze się tutaj zjawisz. Jeszcze zdążysz znienawidzić Jedi. Hahahahaha!
____________________________________________________
No i jest kolejny rozdział. Trzeci już piszemy.
Mamy nadzieję, że wam się spodobał.
Ekhem...Iduś. Inna była umowa! xD
Rozdziały piszemy razem!
Dedyki dla: Wiki, Selene i Mati.
Ej! Ja cem jeszcze coś powiedzieć!
Nie!
Ale...
Nie! Kończymy papa :*

Melonik Kiwi (która głupawki dostała)

sobota, 28 września 2013

Rozdział 1

 -I znowu jakaś nowa. Ja was tu nie chcę! I jeszcze obca!
- Deturi! O co ci chodzi?- Spytał Niro.
- Nieważne. I tak tego nie zrozumieć. Wy kochacie obcych.
- No Det!
- Odczep się bo rzucę w ciebie żelkiem!
- Ojeju, ale ty poważna. Dobra. Jeśli tak to idź do siebie i siedź sama jak palec aż... Nie wiem co!
Deturi zrobiła się cała czerwona na twarzy. Pokazała już tylko język reszcie klanu i usiadła nadąsana na schodach.
- Nie bój się Ahsoko. Ona taka czasami jest nie przejmuj się nią. Jestem Atari Orgeen.
- Cz- cześć.- Zająknęła się togrutanka.
- Ja jestem Wido Niro, ale zazwyczaj mówią na mnie Niro. To podobno bardziej sympatyczna nazwa.
Blondyn tez miał zamiar się przedstawić, ale potknął się o... o podłogę i na razie nie miał zamiaru się z niej podnosić. Ahsoka się roześmiała widząc jak chłopak próbuje się podnieść z ziemi tłumacząc, że nic mu nie jest. Jednak dziewczynka nie była przekonana do nowych znajomych. "Przecież oni wszyscy to ludzie" Myślała. Ja się wyróżniam. Takie myśli towarzyszyły togrutance. A jej niepewność docierała do Atari i do Niro, którzy bardzo mocno reagowali na moc. Oboje próbowali przez moc wyczuć dlaczego Ahsoka jest taka przygaszona jednak nie udawało im się. Byli jeszcze zbyt mali. No i nastrój Deturi również pogarszał ten dzień. Wyglądało na to, że nie odpuści szybko. Wybuchała zawsze kiedy ktoś z klanu do niej się odzywał.
- Wy nic nie rozumiecie!
- Ale o co...- Zapytała się Atari.
- Najpierw ty, a potem ona!
- O co ci chodzi?- Zapytała Atari.
- O co? Ty może nie, ale ona! Obca!
- Z tą obcą chodzi ci, że nie jest człowiekiem?
- Tak!
 Ahsoka był niska, lecz nie niższa od Deturi. Jej montrale i lekku były krótkie jak u małych osobników tej rasy.Miała bardzo duże niebieskie oczy, które wręcz pasowały do niej. Atari wyczuła, że przybyła do Świątyni z nadzieją na nowe życie. Atari wytężyła swoje zmysły bo zobaczyć o co tak naprawdę chodzi. Niestety nie udało jej się to. Była zbyt młoda. Do grupy dołączył Wido.
-Najlepiej mnie zostawić bo nikt mnie tu nie lubi. Bo jak jestem niska i nie zbyt doświadczona to jestem gorsza!-krzyknęła Deturi.
-O co Ci chodzi Deturi? Przecież Cię lubimy.-powiedziała Atari.
-Na pewno. Jak przybyłaś tu dwa miesiące temu, to chłopaki od razu do ciebie pobiegli.-powiedziała z wyrzutem Killara.-Teraz się pojawiła...Ona.
-Na imię jej Ahsoka-powiedział Wido.
-I co z tego? Cały czas lecicie do nowych, jakby byli magnezem.
-Bo lubimy nowe znajomości.-powiedział Chazer i puścił oczko do Ahsoki. Deturi wyszła wściekła z sali.
-Widziałaś Świątynie?-spytała ciemnowłosa
-Nie całą. Kilka godzin temu przyleciałam-powiedziała Tano.
-To ja mogę ją oporwadzić.-zgłosił się Blondyn.
-Nie, bo ja-powiedział Wido.
-Nie!-krzyknęła Atari.-Żadne z was jej nie oprowadzi.-powiedziała już spokojnie Ati.- Ja to zrobię. Bo prawdopodobnie, zostanie ona moją przyjaciółką, bo jakoś Deturi, sie do tego nie ciągnie.
-Bo Deturi ma wszystkich gdzieś. A dlaczego, to nikt nie wie.
-Dobra w takim razie my idziemy. Papa-powiedziała Orgeen i pomachała chłopczykom na pożegnanie, a Togrutanka powtórzyła jej gest. - Może najpierw pokaże Ci Archiwum Jedi.
-Dobrze. Atari?
-Tak?
-Co jest w tych pięciu wieżach?
-Nie pam pojęcia. Wiem tylko, że w połódniowo-wschodniej wieży mieści się komnata Rady Jedi.
-To też wiem.
-Zapomniałam Ci powiedzieć. Znam tylko pare miejsc w Świątyni. Reszta w swoim czasie.
-Wiem.
-Ale mimo tego, że jest ich parę, to znalazłam piękne miejsce. Komnata Tysiąca Fontann.
-Fontann?
-Tak. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Świątyni. Jest to olbrzymia sala, cała wypełniona fontannami oraz niezwykłą roślinnością. Jest też Planetarium. Jest tam masę map Galaktyki. Będziemy się uczyli tam Astorgrafii.
-Serio?
-Tak. Ja i Deturi w przciwieństwie do chłopaków, słuchamy.- Ahsoka roześmiała się pogodnie.
-Jakie znasz jeszcze miejsca?
-Hmm...Są tu setki korytarzy. Chłopcy mówili tydzień temu, że jest Arena.Odbywają się na niej pojedynki na treningowe miecze świetlne, mające na celu szkolenie oraz prezentację umiejętności uczniów potencjalnym przyszłym mistrzom. Oczywiście cytuje mistrza  Eetha Kotha. Mieliśmy z nim trening więc wiesz, Chazer i Wido chcieli wiedzieć.
-Oni są bardzo pogodni.
-Wiem. Jest z nimi bardzo duży ubaw.  Zazwyczaj o zachodzie słońca chodzimy do Arboteum się pobawić.
-Arborteum?
-Tak. To następne najpiękniejsze miejsce w Świątyni. Jest tam trawa i wodospady. Deturi mówi też, że jest tu jezioro i będziemy pływać.
-To super!.
-Wiem. Dobra chodź. Musisz zobaczyć te miejsce. Przynajmniej te których znam położenie.
-Racja.
Najpierw poszły do komnaty tysiąca fontann. Nie były to jednak takie zwyczajne fontanny jak te stojące na placach Coruscant. Było ich mnóstwo. Były one tak pięknie rzeźbione, że aż zapierało dech w piersiach. Ahsoka z zachwytu aż otworzyła usta. Nigdy jeszcze nie widziała tak pięknego miejsca. Wokół fontann posadzono egzotyczne rośliny, których nigdy w życiu nie widziała.
-Nie zwykłe prawda?
-Tak. Jest tu...naprawdę pięknie.
 Togrutanka pamiętała piękne łąki który były na Shili. Kwiaty, które jej rodacy sadzili w ogrodach. Były to bardzo ładne kwiaty. Pięknie zdobiły ogrody, że kiedy się na nie popatrzyło, marzyło się by przebywać w nim zawsze, lecz zdaniem Tano, nigdy nie przebiją pięknością tego pomieszczenia. Nikt by nie pomyślał, że w takim masywnym budynku oraz na planecie, która tworzy wielkie miasto znajdowało się tak przepełnione przyrodą i świeżym powietrzem.
-To nie jest jedyne piękne miejsce w świątyni. Chodźmy do Arborteum. Tam też jest pięknie.- Ahsoka kiwnęła główką i wyszły z Komnaty tysiąca Fontann. Idąc rozmawiały o Coruscant i widokach na planetę-miasto z okien świątynnych.
-To tu tutaj.-poinformowała Tano Ati. Togrutanka zaniemówiła z wrażenia podobnie jak na widok Komnaty Tysiąca Fontann.
-Jeju!
 W Arboteum, woda spływała woda z pięknego wodospadu. Trawa była wilgotna podobnie jak w Komnacie Fontann, lecz nie było tu tych pięknych egzotycznych kwiatów z różnych planet, które Ahsoka planowała odwiedzić, gdy dorośnie. Ati i Soka obserwowały Adeptów z pewnego klanu, którzy się bawili w berka. Nagle na Atari wpadła pewna brunetka...
__________________________________________________
No Hej!
Narazie pierwszy rozdział. Później będą następne.
Zazwyczaj będziemy się podpisywać pod tą kreską :)
Mamy nadzieję że się spodoba :)
Pozdrawiamy:
Melonik i Kiwi  

wtorek, 17 września 2013

Prolog


 Odkąd Jedi, zabrali z Dathomiry małą Atari Orgeen, minęły dwa miesiące. Dathomirianka trafiła do klanu Sarlacców. W klanie było dwóch ludzkich chłopców i jedna blondynka. Pierwszy. Niebieskooki blondyn pochodzący z Coruscant. Drugi, Wido Niro pochodzący z Alderaan brązowooki szatyn. Blondynka nazywała się Deturi. Deturi Kilara. Tylko ona nie była pozytywnie nastawiona do reszty osób z klanu. Trafiła w końcu do świątyni jako pierwsza. No i jest najstarsza. Niro był drugi. Blondyn był trzeci. Nazywał się on Chazer Motess. Był zwykłym łobuziakiem chociaż miał trzy lata. Potrafił się już posługiwać blasterem. Najdziwniejsze było jego położenie gdyż jego rodzice byli szlachcicami. Należeli do najbogatszych rodzin Corusant, co nie było takie łatwe. Deturi nie lubiła Atari. Była ostatnia. I najmłodsza. A do tego miała piękne gęste czarno brązowe loki i czekoladowe oczy. Twarz Atari była porcelanowa. Sama dziewczynka wyglądała jakby zaraz miała się zbić. Jednak, kiedy trenowali... Była najlepsza! A przecież to Deturi była najstarsza i najdłużej przebywała w świątyni! To było nie fair według dziewczynki. No, ale miała czego zazdrościć Atari. Jej włosy były chudsze niż grube i w kolorze piasku! Oczy małe, szaro niebieskie. I sama nie była wcale zbyt wysoka, a Atari jak na swój wiek tak! Trzylatka była piękna. Już pierwszego dnia Chazer jej się oświadczył!!! I ona była jeszcze do tego taka mądra. Umiała płynnie czytać i już nieźle pisała. A Deturi tylko dukała, a jej małe rączki były nie przyzwyczajone do pisania. I wszyscy ją lubili. I jeszcze ta nowa odebrała Deturi jej ukochaną Jedi Adi Gallie.
 Miesiąc później czwórka obiecujących uczniów miała trening z Adi Gallią. Oczywiście Atari radziła sobie doskonale. Niro i Chazer teżbyli świetni. Tylko Deturi nie wychodziło kilka rzeczy i nie mogła się skupić.
- Deturi. Musisz się bardziej postarać. Oczyść swój umysł z emocji i zjednocz się z mocą. Pozwól jej przez siebie przepływać. Niro znakomicie. Atari Chazer wy też świetnie sobie radzicie. Czwórka adeptów ćwiczyła starannie, gdy nagle pukanie do drzwi zakłóciło spokój. Po chwili do sali weszli mistrzowie Yoda, Windu, Plo Koon i Qui  Gon Jinn prowadząc małą togrutanke. Dzieci przerwały ćwiczenia i ukłoniły się przed mistrzami.
- Witajcie adepci młodzi. Nowa dziewczynka do klanu waszego dołączy. Ciepło przyjmijcie ją. Ahsoka Tano nazywa się dziewczynka. Się zapoznajcie. Na dziś trening wasz zakończony jest.- Powiedział mistrz Yoda i opuścił salę. Za nim podążyli trzej mistrzowie. Togrutanka spojrzała się na nas i powiedziała:
- J-jestem Ahsoka. Ahsoka Tano. Mam trzy lata.
- Cześć! Nie musisz się nas bać jestem Chazer. W skrócie Chaz. Blondynka to Deturi, Ten czarnowłosy to Niro, a ta piękna ludzka dziewczynka to Atari.- Powiedział blondyn i puścił oczko togrutance.
Dalej poszło tylko z górki. No może z jednym wyjątkiem...