poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 8

 - Ty sobie chyba ze mnie kpisz! To, że jesteś przyjaciółką tych larw, nie oznacza, że od tak możesz sobie wejść! Nie wolno kłamać! - krzyczała Deturi na Mirleę.
- Nie kłamię. Mistrz Yoda mi pozwolił. Nie nazywaj ich tak! Po części skłóciłaś mój klan. Gdybyś nie była zła na Chazera nie byłoby mnie tutaj. Nasze wejście do innych drużyn to zepsuło, ale Twoje fochy to pogorszyły. -  Mirlea miała twardy i uniesiony głos, ale starała się nie krzyczeć.
- Nie wtrącaj się pomiędzy moją a Chazera przyjaźń! Nic Ci do tego!
- Nie jesteś na niego wnerwiona? Nie potrafisz ukryć gniewu i emocji.
- Nie Twoja sprawa! Nie pouczaj mnie! Sama lepsza nie jesteś! Wszyscy adepci mówią, że jesteś obłąkana! Masz chore widzenia.
- Nie rozumiesz tego...
- Rozumiem! Jesteś opętańcem, nie Jedi! Cały czas gadasz do siebie.
- Nie cały czas.
- Nie broń się, Ty...
- Zostaw ją w spokoju! - Ktoś pociągnął Killarę za długi rękaw bladożółtej, grubszej bluzki. To Atari. Jej oczy miały nienaturalny złoty odcień. Nawet jej przyjaciółka wystraszyła się na ich widok. Za Dathomirianką stała Ahsoka ze zwyczajnym wyrazem twarzy, jakby dla niej zmiana koloru źrenic dziewczyny nie było niczym nadzwyczajnym. Kilka dni wcześniej, kiedy Orgeen wściekła się na Motessa, za głupi żart, Tano postanowiła zrobić jej na złość w celach "naukowych". Gdy sama doszła do tego, że to wyraz złości dziewczynki, ponowiły próbę parę razy. Zmiana barwy jest ciekawa. Jakoś nie przerażało to Togrutanki. Według niej, złoty pasował do Ati.
- Co... Pasujecie do siebie. - powiedziała już spokojnie Deturi.- Obie jesteście nienormalne, inne niż wszyscy. Dziwadła. Nie rozumiem, czemu jesteście Jedi.
 Ruszyła przed siebie, nie spoglądając na zszokowane dziewczynki. Przechodząc obok Mirlei, potrąciła ją mocno. Ahsoka chciała się rzucić na blondynkę, ale Atari ją powstrzymała i wskazała na starszą koleżankę skinieniem głowy. Pięcioletnia dziewczynka siedziała na podłodze. Trzymała się za głowę i patrzyła nieobecnym wzrokiem na zakręt, za którym zniknęła Deturi. Dziewczynki podeszły do niej zaniepokojone. Ich koleżanka płakała. Ale to nie było dziwne. Wydawała się znajdować w innym świecie. Zaciskała zęby z bólu i ciągnęła swoje brązowe włosy. Oddychała ciężko, jakby coś sprawiało jej ogromny wysiłek fizyczny.
- Mirlea? Co się stało? Mirlea!- Ahsoka zaczęła potrząsać przyjaciółką.
- Oni tu są... Oni do mnie ciągle mówią, Deturi ma rację. Ja nie jestem normalna...- wyszeptała dziewczynka i zaczęła płakać jeszcze mocniej.
- Nie mów tak! - zaprzeczyła Tano. - Jesteś po prostu wyjątkowa. Miałyśmy się nią nie przejmować. Nie możesz przez nią płakać. To tylko Deturi. Ona nie zachowuje się jak Jedi tylko nie chce sobie to wbić do swojej pustej głowy i próbuje innym to wcisnąć.
- Ona ich nie słyszy. Nikt z was tego nie słyszy. - upierała się wciąż przy swoim Rossen. - Jesteście zupełnie normalni. - powtórzyła.
- Każdy jest normalny, ale nie wszyscy muszą się darzyć sympatią. Deturi przegina, nie wiem czemu nadal ją u nas trzymają. To nie może tak wyglądać. Z jakiej racji się na nas wyżywa? Kim dokładnie był jej ojciec? Trzeba to sprawdzić. - stwierdziła Orgeen.
- Tak, ale dopiero za parę lat. Nie możemy teraz korzystać z jakiś danych. Jesteśmy tylko dziećmi. - przypomniała starsza.
- To co zrobimy przez następne lata? - spytała Togrutanka.
- Będziemy musiały sobie poradzić. Tu nie chodzi tylko o rasę. Chodzi pewnie o coś osobistego. Ahsoka jest gnębiona za rasę, ty za głosy - powiedziała do Mirlei. - a ja?
- Jesteś piękna i Chazer o wiele bardziej cię lubi. - uświadomiła przyjaciółka.
- Przyjaźnię się z Chazem, ale nie chciałam przecież go jej odbierać. Gdyby sam się nie wyrwał do znajomości... wiesz jak Cię powitał. Jest otwarty. Może chodzi jej o to, że nie jest z Niro najważniejsza. Wido i Chazer to najlepsi przyjaciele, a ona niby została odrzucona.
- Nie mam pojęcia czemu ta dwójka ją lubi. - wyraziła swoje zdanie pięciolatka.
- Może nigdy nie zachowywała się od tej strony. - powiedziała po krótkim namyśle Soka.
***
   Dobrze jej tak! - myślała.
 Nie lubiła tych trzech. Obce istoty, głupie istoty. Tak zawsze jej powtarzali. Była lepsza, była od nich o wiele ważniejsza. Tata tak mówił, mama tak mówiła. Jedynie siostra jakoś dziwnie się patrzyła na Deturi. Starsza siostra po prostu zazdrościła. Rodzice zawsze bardziej kochali Deturi, a dziewczynka miała tego świadomość i wykorzystywała to. Została wychowana bardziej przez ojca, wpoił jej wiele rzeczy, ale w tej najgorszej - ona widziała najlepszą. Nauczył ją, by nie dała sobą pomiatać i udowadniać osobom innych ras, że jest od nich o wiele lepsza.
 Jej ojciec był bardzo specyficzną osobą i zapewne nie sądził, że jego najukochańsza córka jest wrażliwa na Moc. Jedi nie bardzo wiedzieli, że dziecko posiada taką cechę, a jej urok i zachowanie przy Mistrzach był jak na Jedi przystało. Parę osób pewnie wzięłoby ją na Padawana, ale ona nie chciała trafić do nikogo innego tylko do Adi Gallii. Kobieta nie była jej rasy, ale Killara darzyła Mistrzynię wielkim szacunkiem. Między innymi dlatego tak bardzo się stara na zajęciach... choć nie bardzo jej to wychodzi. Kiedyś pomagał jej Chazer, ale teraz gdy się pokłóciła widziała w tym wszystkim marne szanse. Chciała być najlepsza, chciała wiele udowodnić, a przecież to nie było konieczne...
 Zauważyła Mistrza Yodę i szybko do niego podbiegła. Chciała wyjaśnić tę całą szaloną sprawę. Nie mogła pozwolić by Mirlea od tak sobie weszła do ich klanu.
 - Mistrzu Yoda, Mirlea robi mi cały czas na złość. - Była to po części prawda. Mirlea została przydzielona, ale na pewno nie chciała źle dla Det, lecz mimo wszystko rozzłościło to młodszą "koleżankę".
 - Mówi, że przepisze się do naszego klanu. - dodała niewinnie.
 - Prawdą to jest. - potwierdził Mistrz.
 - Jak? Ona jest przecież starsza! Plus: nie może wychodzić sobie z klanów i wchodzić do innych. - zaczęła argumentować.
 - Decyzja to moja była. Starsza ona jest, lecz pomóc wam zdoła.
 - Niby w czym? - zdziwiła się.
 - Wszystkim. Zbytnio nie radzisz sobie, prawda? Pomoc i tobie się przyda. Dostawać inne ćwiczenia ona będzie.
 - Yhh...! - jęknęła.
 - Rozdrażniona być nie powinnaś. Siostrą twą jest.
 - Wolę umrzeć. - To były dość mocne słowa jak na trzylatkę.
 Wiekowy Mistrz, z niezadowoloną miną, postukał gimerową laseczką o posadzkę.
 - Mówić tak nie możesz. - pouczył ją troszkę groźnie.
 - Nie pasują mi!
 - Ale twoim obowiązkiem jest je tolerować.
 Yoda odszedł zostawiając dziewczynkę samą po środku korytarza. Już dość jej dziś nauczył. Ale czy dziewczynka to wykorzysta, jak powinna? 
***
 W Aboretum odnalazł ciszę i spokój, której tak bardzo potrzebował.
 Odechciało mu się wszelkich wygłupów. Był smutny z powodu Deturi, całej, zbyt skomplikowanej jak na jego umysł trzyletniego dziecka, sytuacji. Czemu jego blond przyjaciółka tak bardzo się zmieniła? Nigdy taka nie była. Niro i on nie poznawali jej i to nie tylko dlatego, że się do nich nie odbywała przez co nie mówiła im, jak zawsze, co myśli, ale zachowywała się jak nie Deturi. To już nie była ich słodka, miła i zawsze uśmiechnięta przyjaciółka, lecz zupełnie obca, ponura osoba.
 - Co ona ma do Ati i Soki? Przecież są bardzo fajne. - powiedział bardzo cichutko do siebie. Jego słowa były typowym argumentem dziecka podczas takich "akcji", gdzie nie stało się po żadnych stronach z powodu, że po obu ma SWOJEGO sojusznika... chociaż nie był już pewny co do przyjaźni z blondynką. Zachowywała się niestosownie, nie podobało mu się to. Jego samego już odrzucała, nie miał ochoty się z nią zadawać, ale też zastanawiał się czy takim czymś czegoś nie zepsuje. Dziewczynka jak na swój wiek była do wielu rzeczy zdolna, co wymyśliłaby tym razem? Nie był pewny, w każdym razie, obawiał się jej.
- Każdy sobie poszedł w inną stronę. - poskarżył się Niro, siadając obok przyjaciela. - Czemu nie przyszedłeś?
- Myślę o Deturi i jej całym zachowaniu. - odparł.
- Zupełnie jej odbiło odkąd Ati z Ahsoką przybyły. - stwierdził Wido.
- Ale co ona do nich ma? - ponowił pytanie blondyn.
- Też nie wiem, trzeba z nią porozmawiać, ale z Tobą nie chce, a na mnie się wydrze. - powiedział z wyrzutem. - W ogóle nie da się z nią rozmawiać.
- Wiem. Za ile trening? - zaciekawił się Chaz.
- Za pół godziny. - odpowiedział przyjaciel
- Chodź, idziemy jeszcze coś zjeść. - postanowił Motess. - Czasami trzeba iść za głosem żołądka!
- Typowy Chazer. - zażartował brunet. - Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem!
________________________________________
SUPRAJS! :D Po niecałym roku coś wreszcie jest, hehehe :P Zaskoczeni?
Mam nadzieję, że wyszło!
Ja niestety nie miałam weny, ale na szczęście Kiwi wczoraj odstała kopa od weny i napisała resztę rozdziału. Dzięki niej powstało około trzy czwarte notki. Postaramy się następny rozdział opublikować szybciej...
NMBZW!