sobota, 19 października 2013

Rozdział 3

 Ahsoka przebywała w świątyni trzy dni i już razem z Atari bardzo do siebie się zbliżyły. Każda z nich opowiedziała sobie o wczesnym życiu. Orgeen była wstrząśnięta życiem Ahsoki. Nie mogła pojąć jak okrutne są osoby w galaktyce. Niestety dziewczynka o sobie nie mogła powiedzieć togrutance. Nie pamiętała swojego wczesnego życia. Razem z Ahsoką wpadły na pomysł by spytać się Yody. Niestety powiedział, że jest zajęty. Mistrz Windu to samo. Obie były zawiedzione. Ahsoka Tano dziwiło zachowanie mistrzów. Przecież zawsze mieli czas, by porozmawiać z adeptami. A teraz przecież nie było wojny, więc nie było czym się tak bardzo przejmować by brakowało czasu na krótką rozmowę. I to zawsze, kiedy się pytały o przeszłość młodej, ludzkiej dziewczynki. Przez te trzy dni także rozmawiały z godziny z Mirleą. Była bardzo miła i niezbyt pamiętała swojego dzieciństwa. Deturi jak zwykle chodziła obrażona. togrutanka nigdy nie widziała Killary z uśmiechem na ustach. Gdy chłopcy przybiegli porozmawiać to mówili, że śmiali się z nią i bawili. Jak dla Tano to było jakieś kłamstwo. No bo, skoro się nie uśmiechała w towarzystwie Ahsoki, a tylko patrzyła na nią złowrogo to co miała powiedzieć?"Super!"? Nie. Jej blond koleżanka z klanu nawet z nią nie rozmawia tylko wrzeszczy na wszystkich i rozmawiała o togrutance jakby w ogóle jej nie było. W dodatku dziewczynkę przytłaczała myśl, że ojciec Det był mandalorem i zabijał niewinnych. Przez trzy dni Soka zaliczyła dwa treningi, które mistrz Plo obserwował.
Ahsoka obudziła się, usiadła na łóżku i ziewnęła. Była piąta trzydzieści. Zawsze o tej godzinie wstawała. Na stoliku obok łóżka leżał poskładany strój togrutanki i miecz treningowy o zielonym ostrzu. Szybko się przebrała i pobiegła po Ati by razem iść na śniadanie. Ahsoka zapukała do drzwi pokoju Atari.
-Proszę-odpowiedział jej śliczny głosik trzyletniej, pięknej dziewczynki.
-Hej.-przywitała ją togrutanka.
-Hej. Jestem gotowa idziemy na śniadanie?-spytała.
-Yhym.
Dziewczynki poszły szybkim krokiem do stołówki. Tam spotkały Niro, Chazera i Deturi. Nałożyły sobie jedzenia usiadły przy wspólnym stoliku. Togrutance smakowały tu dania.
-Smacznego.-powiedziała Tano za nim zaczęła jeść.
 Wiedziała, że to słowo oznacza kuluturę. W domu go nikt nie używał, a ona niezbyt się odzywała w domu.  Po za tym całymi dniami jej nie było w domu. Rano wychodziła, przychodziła na obiad i zjawiała się po zachodzie słońca. Nikt z wioski nie pytał się, gdzie się podziewa. Sąsiedzi bardzo rzadko ją widywali. Jedi bardzo szybko biegają i to samo umiała młodziutka Tano. Atari przyglądała się kątem oka swojej przyjaciółce. Wyczuwała jej żal do rodziny. Bardzo jej współczuła. Orgeen zazdrościła innym pod względem tego, że znają swoich rodziców. Ona nic nie pamiętała. Nawet drogi na Coruscant. Najchętniej uroniłaby jedną samotna łezkę, lecz nie mogła. Spuściła głowę tak by inni nie widzieli jej wyrazu twarzy. Nie chciała pokazywać innym jej uczuć. Była Jedi. Jedyną osobą przy której to mogła zrobić to była Soka.
-Co jest?-spytał Niro zaciekawiony patrząc na Ati, jak ma spuszczoną głową i bawi się jedzeniem.
-Nic.-odpowiedziała mu dziewczynka próbując brzmieć wiarygodnie. Jej przyjaciółka popatrzyła się na nią ze współczuciem. Postanowiła z nią później porozmawiać i poprawić humor. Chciała, żeby przynajmniej ona była szczęśliwa. Gdyby mogła sprawiłaby, żeby Ati przypomniała sobie swoje wczesne dzieciństwo, a ona sama zapomniała. Szturchnęła Orgeen łokciem. Gdy ta na nią spojrzała zdziwiona, togrutanka kiwnęła głową w stronę talerza, na znak by zaczęła jeść. Dokończyły szybko śniadanie i postanowiły iść do Komnaty Tysiąca Fontann. Dziewczynki nadal fascynowało piękno tego pomieszczenia.  Były pewne, że będzie tak jeszcze przez długie, długie lata. Gdy wybiła dziesiąta pobiegły na trening, który prowadził nie kto inny, jak kochana mistrzyni Deturi - Adi Gallia. Nie. Kochana to wręcz za mało. Ona za nią szalała. Cóż. W końcu nie ma się co dziwić. Killara była tu od prawie pół roku i znała niektórych mistrzów, ale żeby od razu zachwycać się jedną mistrzynią? W dodatku tak bardzo.
 Gdy Ati i Soka wbiegły do sali ujżały tylko Det. Tylko ona była.
-Gdzie chłopcy?-spytała togrutanka.
-Niro sobie lewą rękę skręcił. Wyszli z minutę temu.-odpowiedziała Deturi. Do sali weszła mistrzyni. Zdziwiła się, gdy weszła do sali bo były tylko tam dziewcznki.
-A gdzie chłopcy?-spytała Gallia.
-Już tłumaczę Mistrzyni.-powiedziała pośpiesznie jasnooka adeptka. Chciała osobiście powiedzieć mistrzyni o tym co się stało.- Niro przed chwilą biegał po sali, wiesz jak to jest. On jest szalony. W pewnym momencie się przewrócił. Gdy go z Chazerem podnieśliśmy powiedział, że bardzo go boli go lewa ręka. Podejrzewamy, że to skręcenie. Chazer zaprowadził go do sal uzdrawiania. Wyszli z dwie minuty temu.-wytłumaczyła.
-Hm...-zamyśliła się Adi.- Atari biegnij za nimi. Niech Niro zostanie u uzdrowicieli, a ty wróć z Motessem.
-Oczywiście-Orgeen po tych słowach wybiegła z sali. Deturi, aż gotowała się w środku. Chciała iść po Chazera, ale oczywiście Atari poszła. Była zazdrosna o prawie wszystko. Mimo to, że była bardzo ładna to nie tak piękna jak Atari. Ahsoka też była nawet ładna według niej, ale była larwą. Killarze ojciec wpoił, że togrutanie, dathomirianie, zabraki, wookie i inne podobne rasy to zwierzęta. Togrutanie byli drapieżnikami, ale nie zwierzętami. Nie którzy, nawet się ich bali bo po galaktyce chodziły plotki o jadzie w ich kłach co było bzdurą choć wielu Togrutan nie zaprzeczało faktowi, jakoby byli jadowici. A dothomirianki były wiedźmami i dziwadłami. Zabraki również. Wookie byli zwierzętami, które nie zasługują na szacunek i życie choć byli rasą myślącą, posiadającą własny język i wiele umiejętności. Tego właśnie została nauczona Deturi. Yoda o tym wiedział doskonale. Gdyby Atari nie została przemieniona w człowieka tak samo jak i Ahsoka zostałaby obdarowywana tym pięknym zachowaniem pięknej blondyneczki co do ras humanoidalnych. Było wiadomo, że dziewczynka wcześniej czy później dostanie jakieś wizji i dowie się wszystkiego. Wtedy Det na pewno nie przepuści takiej okazji, ale co poradzić? Nikt nie jest przecież idealny.
 Do sali wbiegło dwoje adeptów.
-Dzień dobry.-przywitała Motessa tholthianka.
-Dzień dobry.-odpowiedział jej zdyszany.
-Możemy zaczynać czy chcecie odpoczynku?-spytała ich Soka.
-Możemy zaczynać.- poiformowała ich Atari.
  Wszyscy ustawili się na odpowiednich miejscach tak by można było widzieć ich poczynania i czasami poprawiać. Dziś mieli się nauczyć następny poziom Chi-Cho czyli trzeci. Adi pokazała im ruchy, które mieli powtórzyć dziesięć razy. Wszyscy robili to perfekcyjnie. Det nie była poprawiana. W czasie gdy klan Sarlacców wyciszał się w mocy i był skupiony na ćwiczeniach, do sali wszedł Yoda. Musiał mieć Atari pod stałym widokiem. Nie wiadomo kiedy ta wizja się pojawi. Może w każdej chwili stanąć przed jej oczami obraz, który stworzy wielkie kłopoty dla przyszłości...
_______________________________________________
Aloha! No hej! Rozdział się podobał? A tak w ogóle chcemy was bardzo przeprosić, za tak długie czekanie, ale wiecie. Obie jesteśmy w ostatniej klasie.(Podstawówki! Może trochę dokładniej, co?)

Nauki w trzy dupy.

Kiwi! Wyrażaj się!...W sumie to dobre określenie. Jak na codzienne testy i kartkówki to znam gorsze...

No wiem!

Dobra. Nie gadaj bo cię rondelkiem walnę!

Czwórkę mamy już zaczętą tylko teraz trzeba żmije rozwinąć. To co my już będziemy kończyć. 

Do napisania! NMBZW! :*
Dokładnie! NMBZW!!! :* <3

Melonik Kiwi 

4 komentarze:

  1. No wreszccie się doczekalłam! No! Świetnie!!! JA musze zmykac!!! Papap1!! Poxniej dokończe!
    pappaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej. Wiem, że długo, ale jakoś nie miałyśmy czasu, a ja nie miałam weny. Kiwi na szczęście miała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem...Ida ja pisałam NN urodzinowe dla Maliny i wtedy skończyłam gdzieś tak na połowie u nas. Jak co dzień dawałam NN u siebie to siadałam coś tam wymyślałam, dałam zdj. i wena szła.

      Usuń